Niespodzianki nie było, wstydu też nie. Reprezentacja Polski przegrała z Francją 1:3 w 1/8 finału mistrzostw świata w Katarze i pożegnała się z turniejem. Choć Biało-Czerwoni byli spisywani na porażkę, to zaprezentowali się z dobrej strony i mieli swoje szanse, by zaskoczyć Francuzów.
Przez te 36 lat od ostatniego występu Polaków w fazie pucharowej, Trójkolorowi dwukrotnie wygrywali MŚ (1998 i 2018, w 2006 byli wicemistrzami) oraz zdobywali mistrzostwo (2000) i wicemistrzostwo (2016) Europy. Faworyt spotkania na Al Thumama Stadium był więc jeden.
Zespół Czesława Michniewicza przystępował po trzech meczach grupowych, w których – delikatnie mówiąc – nie porwał grą, a pisząc wprost: stylem umęczył kibiców. Prowadzeni przez Didiera Deschampsa Trójkolorowi wygrali dwa pierwsze spotkania grupowe i, będąc pewnymi awansu, pozwolili sobie na porażkę z Tunezją, która i tak nie odebrała im pierwszego miejsce w grupie.
Przewaga atutów po stronie Francji była ogromna, z siedmiu ostatnich spotkań z Polską wygrała trzy i cztery zremisowała, w pięciu nie straciła gola. Za Polakami nie przemawiało wiele, piłkarze opowiadali o marzeniach, ochocie na sprawienie sensacji, grze bez zaciągniętego hamulca i braku jakiejkolwiek presji. Brzmiało trochę jak zaklinanie rzeczywistości, a pytany o słabsze strony rywali trener Michniewicz odpowiadał półserio: – Szukałem, szukałem i nie znalazłem.