Gazeta Wyborcza opublikowałą fragment książki Mec. Artura Nowaka – „Adwokaci. Zraniony zapał”, tytułując wybrany fragment: Ile zarabia adwokat ?. Dla promocji książki wybór fragmentu książki przez redakcję był nader niefortunny. Bo rzecz o pieniądzach; a to budzi emocje – często niezdrowe.
W adwokackich grupach na fb, w oparciu o ten fragment adwokaci wyrażali swoje krytyczne opinie o całości książki (a odnoszę wrażenie, że wielu z krytykujących nawet całości fragmentu publikowanego w GW nie przeczytało, ograniczając się jedynie do „zajawki”).
Ponieważ, w mjej opinii, książka Artura Nowaka jest bardzo dobrym opisem środowiska adwokackiego a Autor, mimo bardzo licznych smutnych refleksji o naszym zawodzie, opisuje środowisko adwokackie z dużym szacunkiem do Adwokatury i zawodu jako takiego; pozwalam sobie przedstawić inny fragment książki. Także nietypowy dla całości, bo w tym fragmencie Autor (co w całości jest raczej wyjątkiem) podaje nazwiska adwokatów i jasno prezentuje własną opinię o Adwokaturze.
Adwokaci odkrywają siebie. Odkrywają swój humanistyczny rodowód. Zamiast alkoholowych libacji i pogoni za sukcesem wolą siłownię – szanują ciało jako siedlisko duszy, którą coraz częściej dopuszczają do głosu. Prawo musi mieć duszę, szczególnie w obliczu tego, co dzieje się nie tylko w Polsce. Paragrafy i artykuły to za mało, żeby opisać ludzkie dylematy i moralność. Brak poszanowania praw jednostki, łamanie konstytucji, upolitycznianie sądów to wyzwania, które gimnastykują wrażliwość i ćwiczą siłę charakteru. Pisząc tę książkę, poznałem wielu adwokatów, którzy są rycerzami społeczeństwa demokratycznego, strażnikami jego stabilności. Ze zblazowanych papug w czarnych togach stają się głosem pokolenia. Stają się głosem wolności i wolnego świata. Tego zewnętrznego i wewnętrznego. Jeden bez drugiego nie może funkcjonować i istnieć.
Mikołaj Pietrzak, Natalia Klima-Piotrowska, Radosław Baszuk, Jacek Dubois, Sylwia Gregorczyk-Abram, Michał Wawrykiewicz, Paulina Kieszkowska-Knapik są niczym współczesne wcielenie działaczy KOR-u. Ich świadczona pro bono pomoc w sprawach ciemiężonych przez system sędziów, liderów obywatelskich protestów to już nie wyjątek, ale zakrojona na szeroką skalę działalność.
„Mam rodziców pisowców, nie mam kasy na obronę” – taki telefon otrzymał pewnego wieczoru zaangażowany w sprawy obywatelskie adwokat ze Śląska od licealisty z Warszawy. Chłopak został zatrzymany na demonstracji.
– Co miałem zrobić. Wsiadłem w pociąg i pojechałem rano do stolicy. Wkurwia mnie to, że aparat państwa walczy z najsłabszymi, z kobietami i dzieciakami. Chcą ich zastraszyć, pokazać: Uważaj, bo cię zniszczymy. Profesor Ewa Łętowska mówi, że to tak zwany efekt mrożący, który ma zniechęcić do protestów. Nie chciało mi się do tej Warszawy jechać, no ale zdałem sobie sprawę, że jak ja tu nie pomogę, to kto temu młodemu człowiekowi pomoże. Po to jesteśmy! To dziedzictwo Jacka Taylora, Jana Olszewskiego, Władysława Siły-Nowickiego czy Krzysztofa Piesiewicza.
Dla bliskiego mi Poznania szczególnie ważną postacią był Stanisław Hejmowski. Ten odważny adwokat bronił robotników w procesach wytoczonych w związku z wydarzeniami Poznańskiego Czerwca 1956 roku – był liderem zespołu reprezentujących ich adwokatów. Jak pisze Rafał Leśkiewicz: „Mecenas Stanisław Hejmowski nie okazywał strachu. Przy każdej nadarzającej się okazji występował w swoich mowach obrończych zdecydowanie i ostro przeciwko obowiązującemu porządkowi prawnemu oraz brutalności organów bezpieczeństwa. Do historii przeszły jego przemowy, w których broniąc klientów, atakował system komunistyczny, dowodząc, że to zła sytuacja gospodarcza w kraju pchnęła robotników do tak desperackiego kroku. Zaś winą za śmierć kilkudziesięciu niewinnych osób obarczył funkcjonariuszy «bezpieki»”.
Spreparowano dokumenty, jakoby mecenas Hejmowski pobierał od klientów duże honoraria, których nie opodatkowywał. „Koledzy” z rady adwokackiej zrobili mu dyscyplinarkę, a minister sprawiedliwości zawiesił go w prawie wykonywania zawodu. Dla esbecji Hejmowski od lat był wrogiem „demokracji ludowej”. Podsłuchiwano jego rozmowy z klientami. Według Rafała Leśkiewicza: „Szykany, pomówienia i odwrócenie się od niego części środowiska poznańskiej palestry spowodowały, że podupadł na zdrowiu”*.
W 2006 roku Poznań uhonorował mecenasa Stanisława Hejmowskiego. W centrum miasta ma swoją ulicę, przy której mieszczą się Sąd Okręgowy i Prokuratura. Cztery lata później, w maju 2010 roku, stanął tam pomnik adwokatów, którzy bronili uczestników Poznańskiego Czerwca. Orędownikiem jego powstania był Andrzej Reichelt. Ten zmarły w czerwcu 2021 roku były dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu to ikona wielkopolskiej adwokatury. Jakim był człowiekiem? Można by pewnie napisać o nim książkę.
Jego syn, również adwokat, imiennik ojca, wspomina go tak:
– Mógłbym opowiedzieć o ojcu kopę historii, ale opowiem jedną. Tato, jak zobaczył teczkę w IPN, do której mógł mieć wreszcie dostęp, pogładził ją tylko po grzbiecie. Była gruba, nabita donosami. „Spalcie to” – powiedział, a mnie prosił, żebym nigdy jej nie otwierał.
Podcast
Artura Nowaka