Z bobem jest trochę tak jak ze szparagami. Ze szparagami można eksperymentować ale zawsze wraca się do tych polanych masłem i zrumienioną bułką. Bób najlepszy z czosnkiem i koperkiem. Niemniej poeksperymentujmy skoro sezon na bó w pełni.
Bób ugotować na parze. Młodemu wystarczą 3 minuty. Nieco dojrzalszy wymaga około 10 minut. W trakcie gotowania parowany bób osolić.
Na głebokiej patelni mocno rozgrzać klarowane masło. Wrzucić drobno posiekaną w piórka cebulę (szalotkę albo cebulę słodką); podsmażać do zeszklenia, nie dopuszczając do zrumienienia. Orzechy laskowe ułożyć na desce. Przykryć folią spożywczą i utłuc na miazgę płaskim tłuczkiem. (Można to zrobić w moździerzu – ale roboty więcej, orzechy z moździerza wyskakują no i kto dzisiaj ma przyzwoity moździerz). Zmiażdżone orzechy wrzucić na patalnię z zeszkloną cebulą, dodając przedtem do smażenia nieco oleju z orzechów albo rydzowego. Teraz dolać sporą szklankę białego wina. Najlepiej mozelskiego. Gotować do zredukowania płynu o połowę. Dorzucić ząbek czosnku pokrajany w talarki i garść szczypiorku. Po kilku minutach dodać uparowany bób. Suto popieprzyć. Zaprawić słodką śmietaną. Dodać koperek.
Gotowe.
Można podawać na ciepło, można przerobić na sałatkę dodając nieco koziego sera albo sera pleśniowego niebieskiego. Zresztą wariacji sałatkowych na tak przygotowanej bazie jest bez liku. Można kombinować z dodaniem fasolki szparagowej, avocado, a nawet uprażonego boczku. Smacznego.
Podpatrzone w Restauracji Smaczki Maszki w Baranowie k/Poznania