Analiza “postanowienia” wydanego przez izbę, która nie jest sądem

Analiza “postanowienia” wydanego przez izbę, która nie jest sądem

Stanisław Zabłocki

 

Na stronie internetowej Sądu Najwyższego ukazał się komunikat, zawierający obszerne omówienie „postanowienia” wydanego w dniu 4 stycznia 2024 r., w sprawie o sygnaturze I NSW 1268/23, w którego treści zreferowane zostały argumenty mające przemawiać za dopuszczalnością i zasadnością tego rozstrzygnięcia. Argumentacja ta, jedynie z pozoru przekonująca, napisana prawniczym językiem, który może być niezrozumiały, a już z pewnością bardzo trudny do zrozumienia, dla przeciętnego odbiorcy, zawiera istotne wewnętrzne sprzeczności i mielizny, które warto poddać wstępnej analizie, niezbędnej przy rozważaniu prawnego waloru tego rozstrzygnięcia, jego „istotności” lub braku takowej w tzw. obrocie prawnym. Interesują mnie, jak zawsze, jedynie aspekty prawne tego rozstrzygnięcia. 

Czy i jak będzie ono dyskontowane politycznie to płaszczyzna, której – z przyczyn fundamentalnych – nigdy nie uwzględniałem, nie uwzględniam i nie będę uwzględniał w rozważaniach prawnych. Prawo staram się bowiem bardzo ściśle oddzielać od polityki, jakby to nie było trudne z uwagi na postawę polityków.

Analizę tę rozpocząć należy od kwestii, która powinna być wysunięta na plan pierwszy, a w opublikowanym komunikacie trochę wstydliwie została umiejscowiona na samym jego końcu. Problemem podstawowym w każdej sprawie jest bowiem legitymacja określonego organu do podjęcia określonego rozstrzygnięcia. Nie bez powodu w pierwszym zdaniu tej analizy wyraz „postanowienie” ująłem w cudzysłów i nie bez powodu w całym dalszym jej toku będę używał terminu „rozstrzygnięcie”. 

Po kilku ważkich orzeczeniach europejskich trybunałów – i to zarówno Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu (dalej jako ETPCz), jak i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu (dalej jako TSUE) – z całą ostrością stanął bowiem problem waloru rozstrzygnięć wydawanych przez tę wyodrębnioną w strukturze Sądu Najwyższego jednostkę, jaką jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (dalej jako IKNiSP), a mówiąc wprost – czy z uwagi na tryb wyboru osób w niej zasiadających oraz inne dodatkowe okoliczności, wymienione w tych orzeczeniach, jest ona organem posiadającym cechy sądu w rozumieniu prawa europejskiego (czyli cząstki naszego prawa, gdyż w sytuacji przystąpienia do struktur europejskich, a wcześniej jeszcze do struktur Rady Europy, dobrowolnie uznaliśmy, że nasz system prawny staje się multicentryczny i prawo europejskie jest także naszym prawem), a w konsekwencji, czy w sytuacji, gdy przepisy wymagają wydania orzeczenia przez Sąd Najwyższy, orzeczenie to może być wydane przez tę Izbę, czy też bezpieczeństwo prawne wymaga, aby było wydane przez inną Izbę.

Osoby podejmujące omawiane rozstrzygnięcie musiały mieć w pamięci, że podobne zastrzeżenia, wysunięte przez sądy europejskie wobec byłej Izby Dyscyplinarnej, spowodowały w efekcie likwidację tej Izby. Słusznie zatem uznały, że nie mogą nad tym podstawowym zagadnieniem przejść do porządku dziennego. Niesłusznie jednak, zresztą nie po raz pierwszy, uznały, że same mogą ten problem przesądzić bez naruszenia fundamentalnej zasady nemo iudex in causa sua – nikt nie może rozstrzygać we własnej sprawie. Rozważania zmierzające do legitymizacji swej właściwości, zawarte w końcowej części komunikatu, mają zaś, bez wątpienia, taki właśnie charakter. To ważny aspekt formalny tej kwestii podstawowej. 

Ale jest i aspekt, który można byłoby nazwać jej aspektem materialnym. Osoby zasiadające w IKNiSP wywodzą, że wymieniane przez nich orzeczenia ETPCz i TSUE nie mogą podważyć ich legitymacji do orzekania w niniejszej sprawie, bowiem wydane zostały w innych układach procesowych i przy innym charakterze spraw. To bardzo oryginalny, tak to ujmijmy, sposób rozumowania, sprowadzający się do tego, że być może – w świetle przywołanych orzeczeń ETPCz i TSUE – IKNiSP nie posiada cech sądu (dodajmy, także w rozumieniu art. 45 ust. 1 Konstytucji RP, a nie tylko prawa europejskiego) w aspekcie jej legitymacji do rozpoznawania spraw tożsamych ze sprawami, w jakich te orzeczenia sądów europejskich zostały wydane, ale posiada cechy sądu w innych rodzajach spraw. Instytucja sądu „trochę niezależnego, bezstronnego i niezawisłego” to konstrukcja dość trudna do pojęcia chyba nie tylko dla mnie. Zbyt poważny to problem, aby uzasadniać miałkość takiego rozumowania używanym niekiedy w publicystyce prawniczej porównaniem do stwierdzenia, że nie można „być trochę w ciąży”, a „trochę w niej nie być”. Użyjmy zatem porównania prawniczego, a nie publicystycznego – otóż z wywodów zawartych w części końcowej komunikatu należałoby wyprowadzić wniosek, że o ile wskazane tam orzeczenia ETPCz i TSUE być może podważają legitymację Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych do rozpoznawania spraw w trybie tzw. skargi nadzwyczajnej, to już w innym zakresie kognicji tego samego organu, składającego się z tych samych osób, kognicja ta jest niepodważalna. Czyżby więc dla podmiotów, których sprawy IKNiSP rozpoznawałaby w jednym z trybów miałaby ona nie posiadać cech sądu w rozumieniu prawa europejskiego (oraz art. 45 ust. 1 Konstytucji), a dla podmiotów, którym przyznano prawo do sądu sprecyzowane w innych przepisach, miałaby być już organem w pełni legitymizowanym? Nie podejmuję się wytłumaczenia takiej konstrukcji tej drugiej grupie podmiotów. 

Przejdźmy do argumentu, który został wyeksponowany w opublikowanym komunikacie jako pierwszy. Otóż o nieprawidłowości postanowienia Marszałka Sejmu miałby, zdaniem autorów analizowanego rozstrzygnięcia, decydować fakt, że Minister Sprawiedliwości nie doręczył wpierw Marszałkowi informacji z Krajowego Rejestru Karnego (dalej jako KRK) o prawomocnym skazaniu. Owszem, jeśli nie dochowany został wymóg dostarczenia przez Ministra Sprawiedliwości informacji z KRK, to popełnione zostało drobne uchybienie formalne, nie dyskwalifikujące jednak zasadności decyzji Marszałka. O prawomocnym skazaniu przesądza wyrok sądu odwoławczego, a nie jego wpis do KRK. Ten drugi ma charakter jedynie porządkowy, niejako rejestracyjny, a wyrok skazujący zyskuje cechę prawomocności – bez najmniejszych wątpliwości – z chwilą ogłoszenia go przez sąd odwoławczy, a nie z momentem jego odnotowania w KRK (czy tym bardziej dostarczenia Marszałkowi Sejmu informacji o takim odnotowaniu go w KRK). Zatem, o utracie prawa wybieralności, do której to okoliczności nawiązuje art. 247 § 1 pkt 2 Kodeksu wyborczego i której skutkiem jest wygaśnięcie mandatu posła (art. 247 § 1 in principio), a która następuje z mocy prawa (postanowienie Marszałka jedynie deklaratywnie ją potwierdza) przesądza nie techniczna czynność wpisu do KRK lecz wyłącznie – jak stanowi art. 99 ust. 3 Konstytucji – skazanie prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego. Należy w tym kontekście postawić pytanie, czy ważniejsza jest ta okoliczność, iż Marszałek w chwili deklaratoryjnego potwierdzania wygaśnięcia mandatu dysponował odpisem uwierzytelnionego prawomocnego wyroku skazującego, czy że dysponował (albo nie dysponował) odnotowaniem tego wyroku w KRK. Osobiście nie mam cienia wątpliwości, że prawnie istotna z uwagi na brzmienie normy konstytucyjnej wyrażonej w art. 99 ust. 3 ustawy zasadniczej, jest ta pierwsza okoliczność. Już tylko dla postawienia przysłowiowej „kropki nad i”, warto może postawić także pytanie, czy w wypadku opieszałości lub bałaganiarstwa urzędnika z KRK, zwlekającego z dokonaniem wpisu, a dysponowaniem przez Marszałka Sejmu niepodważalnym dowodem prawomocnego skazania za przestępstwo o cechach opisanych w art. 99 ust. 3 Konstytucji, w postaci uwierzytelnionego odpisu prawomocnego wyroku, niemożliwa byłaby realizacja ustawowego obowiązku Marszałka deklaratywnego stwierdzenia wygaśnięcia mandatu? Hierarchia aktów prawnych skłania mnie do odpowiedzi na to pytanie odmiennej od przyjętej w analizowanym rozstrzygnięciu. We wpisie z dnia 22 grudnia 2023 r.,  zawarłem analizę problemu, jakie okoliczności ma prawo badać Marszałek Sejmu wydając postanowienie stwierdzające wygaśnięcie mandatu, a w konsekwencji, jakie okoliczności powinien zbadać sąd rozpoznający odwołanie od takiego postanowienia. W całości podtrzymuję zawarte tam zapatrywania. Tu powtórzę zatem już bardzo krótko, że kontroli podlega to, czy spełnione zostały przesłanki określone w przepisie o randze konstytucyjnej, to jest w art. 99 ust. 2 ustawy zasadniczej, a więc, czy przypadkiem Marszałek nie potwierdził jednak wygaśnięcia mandatu wobec osoby, w stosunku do której wyrok skazujący jeszcze się nie uprawomocnił (przypomnijmy – o tym decyduje chwila ogłoszenia wyroku przez sąd odwoławczy, a nie wpis do KRK) albo czy nie ocenił błędnie, iż prawomocne skazanie nastąpiło za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego. Przedłożenie przy kontroli prawidłowości postanowienia Marszałka normy czysto technicznej (art. 248 § 3 Kodeksu wyborczego)  ponad normę konstytucyjną (art. 99 ust. 3 Konstytucji RP) i uchylanie w związku z tym jego deklaratywnej decyzji nie zasługuje – moim zdaniem – na aprobatę. Dostrzegając ten w sumie drobny brak formalny poprzedzający postanowienie Marszałka Sejmu można było zresztą zwrócić się do Marszałka z pismem, czy oprócz odpisu prawomocnego wyroku skazującego dysponuje już także i dokumentem potwierdzającym odnotowanie tego wyroku w KRS. Na zakończenie tego wątku analizy dodam, iż uczynienie opisanej wyżej okoliczności podstawą zniweczenia postanowienia Marszałka Sejmu jest wewnętrznie sprzeczne z całkowicie prawidłowym stwierdzeniem zawartym w dalszej części komunikatu, gdy mowa jest o tym, że: „KLUCZOWE (podkreślenie moje-S.Z.) znaczenie ma przy tym kwestia wydania prawomocnego wyroku skazującego na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego…”. 

Na koniec o argumencie ostatnim, przedstawionym w obszernym komunikacie opublikowanym na stronie Sądu Najwyższego, to jest tym nawiązującym do wydanego przed laty postanowienia Prezydenta RP z dnia 16 listopada 2015 r. Abstrahuję w tym miejscu od tego, iż ja jestem głęboko przekonany, że wielkiej wagi argumenty prawne przemawiają za tezą, iż tamten akt był bezskuteczny, jako wydany wobec osób objętych domniemaniem niewinności (a więc niewinnych) i że pogląd taki w najmniejszy sposób nie narusza prerogatywy Pana Prezydenta określonej w art. 139 Konstytucji RP, którą w pełni uszanowałbym, co oczywiste, gdyby została zrealizowana po prawomocnym zakończeniu postępowania wobec panów K. i W., czyli w chwili, gdy mogła być realizowana bez naruszenia zasady trójpodziału władzy. W tym zakresie wszystkie argumenty już wybrzmiały, chociaż – jak wykazuje treść analizowanego komunikatu – nie przekonały chyba osób zasiadających w składzie, który wydał analizowane rozstrzygnięcie. Skład ten dostrzegł jednak – i to mu trzeba oddać – że nie miał prawa badania w niniejszym postępowaniu prawidłowości prawomocnego wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 20 grudnia 2023 r., skazującego panów K. i W. za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego (tu znów dla skrócenia wywodu odsyłam do analizy zawartej  w moim wpisie z dnia 22 grudnia 2023 r.). W konsekwencji słusznie stwierdził, że „Sąd Najwyższy nie bada prawidłowości orzeczenia sądu karnego, od niego przysługuje odrębny środek zaskarżenia, w odrębnej procedurze (kasacja)”. Tym samym przyznał, że nie miał prawa w tym postępowaniu zbadać, czy prawidłowo – uwzględniając wszelkie uwarunkowania proceduralne, a więc i wydane swego czasu przez Pana Prezydenta postanowienie, nazwane przezeń zastosowaniem prawa łaski – sądy powszechne przesądziły o prawomocnym skazaniu panów K. i W., a zatem także i dopuszczalności takiego skazania wobec nieskuteczności aktu, który – jako przedwczesny – nie mógł być ułaskawieniem, choć mógł być – co oczywiste – przedstawieniem przez Pana Prezydenta jego wstępnego poglądu, iż panowie ci nie powinni być skazani. Potem jednak skład wydający rozstrzygnięcie w analizowanej sprawie o sygn. I NSW 1268/23 wdał się w skomplikowane wywody, z których miałoby wynikać, że co prawda z punktu widzenia tego, czy panowie K. i W. są skazani prawomocnym wyrokiem skazującym nie wolno mu podważyć stanowiska wyrażonego w prawomocnym wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, iż ułaskawienie z 2015 roku było nieskuteczne, to jednak na użytek rozpoznawanej przez nich sprawy „prawo łaski pozbawia wyrok skazujący jego skutków materialnych i nie może on wywoływać skutków w sferze ustrojowej, w postaci spowodowania utraty biernego prawa wyborczego”. Nie sposób nie dostrzec w tym wywodzie głębokiego wewnętrznego pęknięcia. Po pierwsze, nawet przy podzieleniu przekonania tego składu, że prawo łaski „pozbawia wyrok skazujący jego skutków materialnych”, a skutek taki mógł nastąpić i nastąpił w dacie wydawania przez Pana Prezydenta postanowienia w sytuacji, gdy wyrok był nieprawomocny, należałoby udzielić przekonującej odpowiedzi na pytanie, jak akt łaski wydany w 2015 roku miałby pozbawiać skutków materialnych inny wyrok, wydany w osiem lat później, w sytuacji gdy ani nikt nie znał jeszcze jego treści ani nikt nie wiedział, czy w ogóle dojdzie do jego wydania. Po drugie, co może jeszcze istotniejsze, skład ten wywodzi zatem, że jego orzeczenie „…nie odnosi się do prawnokarnego aspektu sprawy”, a w sprawie z zakresu prawa publicznego, do której rozpoznania upoważniona jest IKNiSP, akt łaski może być oceniony odmiennie. Rozważmy, czy stwierdzenie, że rozstrzygnięcie wydane w sprawie o sygn. I NSW 1268/23  „…nie odnosi się do prawnokarnego aspektu sprawy” możliwe jest do pogodzenia z raz już przytoczonym – w nieco innym kontekście – stwierdzeniem, że  „…prawo łaski pozbawia wyrok skazujący jego skutków materialnych i nie może on wywoływać skutków w sferze ustrojowej, w postaci spowodowania utraty biernego prawa wyborczego”. Skoro skład rozpoznający tę sprawę uznał – i słusznie – że nie wolno mu odnieść się do prawnokarnego aspektu sprawy, bowiem ten będzie mógł zostać zbadany jedynie w innym postępowaniu, a mianowicie w postępowaniu kasacyjnym przed Izbą Karną, a zatem wyraził przekonanie, że w obrocie prawnym pozostaje prawomocny wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 20 grudnia 2023 roku (i tak, a nie inaczej, oceniona w tym wyroku skuteczność, a precyzyjnie: nieskuteczność prezydenckiego aktu z 2015 r.), który to wyrok wywarł z mocy prawa – i to prawa najwyższej rangi, bowiem z mocy art. 99 ust. 3 Konstytucji – jednoznaczny skutek USTROJOWY przecież, bowiem rozstrzygający o braku biernego prawa wyborczego, to jak pogodzić to założenie z przytoczonym już wyżej stwierdzeniem, że tenże sam wyrok jest pozbawiony skutków materialnych i nie może wywoływać skutków w sferze ustrojowej. 

Rozważmy to samo zagadnienie od innej strony, stawiając sekwencję pytań. Czy skutki opisane w art. 99 ust. 3 Konstytucji to skutki prawnokarne, czy skutki ustrojowe? Czy skutki te mają być stwierdzone prawomocnym wyrokiem skazującym sądu karnego, czy wyrokiem jakiegokolwiek innego sądu? Czy prawomocny wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 20 grudnia 2023 r., powodujący takie skutki, został kiedykolwiek wzruszony w przewidzianej procedurze, to jest w drodze zaskarżenia tego właśnie wyroku skargą kasacyjną i uwzględnienia takiej kasacji? Z jaką datą skutki płynące ex lege z prawomocnego wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 20 grudnia 2023 r. nastąpiły? Odpowiedź na tę sekwencję pytań daje jednocześnie odpowiedź na pytanie o konsekwencję wywodów zaprezentowanych w rozstrzygnięciu oznaczonym sygnaturą I NSW 1268/23, ale także i odpowiedź na kluczowe pytanie o prawidłowość deklaratoryjnego postanowienia Marszałka Sejmu, wydanego w kwestii mandatów panów K. i W.

Zaprezentowane rozumowanie jest, oczywiście, prywatnym poglądem prawnika pozostającego od dawna w stanie spoczynku.

 

Stanisław Zabłocki

 

Opublikowano za zgodą Autora. Tytuł wpisu pochodzi od Redakcji MacLawye®’a