Roman Trębacz
Zarząd miasta Poznania powinien podać się do dymisji.
Kontrowersyjna i ciut odważna teza, szczególnie, że moim korzeniom politycznym zdecydowanie bliżej do obecnej opozycji w kraju, która dzięki mieszkańcom, rządzi Poznaniem przez ostatnie pięć lat z okładem. Teza, to twierdzenie, dla którego powinienem przedstawić uzasadnienie.
Najprostsze….. uważam, że obecny zarząd miasta to zły gospodarz Poznania.
Dlaczego powinien podać się do dymisji, zrezygnować ? Bo to najszybsza i znacząco tańsza forma zmiany zarządu miasta, niż referendum o odwołanie prezydenta miasta.
Zdaję sobie sprawę, że stwierdzenie zły gospodarz to zbyt lakoniczne uzasadnienie potrzeby zmian.
Zacznę od plusów obecnej władzy, która utożsamiana jest i słusznie, z prezydentem Jackiem Jaśkowiakiem, . Niestety pozytywów jest zdecydowanie mniej niż minusów, bilans wychodzi zdecydowanie na minus, jakby powiedział kasjer, w kasie jest manko jakości i wartości w zarządzaniu miastem.
Nie oznacza to jednak, że pozytywów brak. Co uważam za największe osiągnięcie Jacka? Znamy się osobiście z prezydentem, stąd ta familiarność.
OGIEŃ.
Jacek, w istotny sposób, a może wręcz fundamentalny dla Poznania, przyczynił się do zbudowania wizerunku Poznania, jako miasta otwartego i tolerancyjnego. Otwartego na różnorodność, szanującego i wyrażającego się w odważny sposób o ludziach o innym kraju pochodzenia, religii, kolorze skóry, orientacji seksualnych. To bardzo ważne, nie można tego spieprzyć. Długookresowo to może być bardzo ważne aktywo naszego miasta.
Drugim, niesłychanie ważnym osiągnięciem Jacka jest określenie miejsca i roli kościoła w mieście. Potrafił w zręczny sposób, walcząc twardo o interes miasta, nie skonfliktować się (zbyt) z kościołem, który w mojej ocenie ma nadal do odegrania ważną rolę w Poznaniu. Wszędzie tam gdzie kościół może i chce służyć pomocą, miasto powinno iść ramię w ramię z kościołem, powinno go do tego zachęcać i wspierać. Dla części Poznaniaków kościół to ważna instytucja. Chociażby z tego powodu, z szacunku dla mieszkańców i dla kościoła, w tym jego roli w czasach komuny, współpraca z kościołem jest pożądana i potrzebna. Nie oznacza to jednak tolerancji dla niegodnych i złych zachowań ludzi kościoła, a o tym miasto potrafiło mówić wprost.
Jest oczywiście więcej pozytywów, tyle tylko, że nie mają one pierwszoplanowego znaczenia dla miasta. Wprowadzenie finansowania in vitro, inicjatywy prozdrowotne (niewiele, ale jednak), polityka senioralna i ?
WODA
Brak strategii miasta Poznań – największy minus i porażka.
W praktyce zarzut ten powinien eliminować z zarządzania każdego menedżera. Skutki : chaos, niekonsekwencja, brak wizji, albo wizjonerstwo zupełnie nieprzystosowane do realiów miasta, jak w przypadku komunikacji rowerowej. Deklarowanie nowej strategii – miasto przyjazne poznaniakowi, versus podwyżki prawie wszystkiego co można, słaba komunikacja, porażka miasta w walce ze smogiem to tylko nieliczne przykłady. Zieleń i woda , Green and water (promowany krótko nowy claim) oraz rzeczywistość, wszechobecna betonoza, drastyczne ograniczanie zieleni, koszmar.
Strategia to są zawsze wybory. Każda organizacja działa w oparciu o ograniczone zasoby, tak więc niesłychanie ważne jest dokonywanie wyborów i konsekwencja w realizacji obranych kierunków. Nie można nieustannie rozciągać domeny miasta.
Strategia powstaje w oparciu o spekulacyjny ogląd przyszłości, polega na podjęciu kluczowych decyzji służących osiągnięciu celu. W przypadku miasta celem jest uzyskanie przewagi nad innymi miastami , w konkurowaniu o mieszkańców i inwestorów. To w ten sposób tworzy się bazę do rozwoju miasta.
Przeczytałem w 2017 roku cały dokument pod tytułem „ Strategia Rozwoju Miasta Poznania 2020+, został on przyjęty Uchwałą Rady Miasta Poznania z dnia 24 stycznia 2017 roku.
Dokument ten został przyjęty przez zacne grono rajców, tyle tylko, ze zapomniano w nim o zdefiniowaniu miar realizacji celów. Tak więc, pomijając, że nie jest to żadna strategia, trudno odpowiedzieć w jakim stopniu kilkadziesiąt !!!!!! celów cząstkowych, jest po trzech latach zrealizowana. To raczej koncert życzeń, a nie strategia.
Cele muszą być w każdej strategii ambitne, ale realizowalne…. jednoznacznie zdefiniowane i mierzalne, najlepiej gdyby były wyrażone miarami względnymi. Gdzie one są w tej strategii? Proszę mi je wskazać, jeśli ktokolwiek potrafi.
To miasto nie ma żadnej strategii.
Fatalne zarządzanie finansami miasta.
Zastanawiałem się jak najtrafniej i najprościej opisać mój podstawowy zarzut wobec zarządu i rady miasta, w tym tylko z pozoru, trudnym temacie?
Zacznę od rozwoju. Kapitał inwestycyjny pożycza się wtedy, kiedy realne potrzeby miasta definiują cel inwestycyjny oraz wtedy, kiedy rachunek zwrotu z inwestycji pokazuje jej sensowność. Zwykle tym chętniej pożycza się, im szybszy jest zwrot z inwestycji. (zwykle, ale nie w Poznaniu) Finansowaniu długiem, sprzyja zwykle niski koszt pieniądza, (ale nie w Poznaniu) co oczywiście, samo w sobie nie obniża ryzyk, ale tworzy większy dopuszczalny margines błędu. Przy spełnieniu takich warunków spada ryzyko inwestycyjne i warto inwestować (ale nie w Poznaniu).
Zapomniałem jeszcze o jednym warunku, tym z natury prawno-finansowych –Ustawa o finansach publicznych.
Do 2014 r. sprawa była stosunkowo prosta, miasto mogło się zadłużyć do wysokości 60% uzyskiwanych rocznych dochodów, a na spłatę nie mogło przeznaczyć więcej niż ich 15%. Obecnie formuła jest bardziej skomplikowana, ale podobnie nakłada ograniczenia poziomu zadłużenia. Prościej jest przedstawić sytuację zadłużenia w odniesieniu do poprzednich regulacji. Przykładowo dochody miasta Poznania w roku 2018 wyniosły 3,698 mld zł. Maksymalny poziom zadłużenia mógłby w tym roku wynosić 2, 219 mld zł., a na spłatę wraz z kosztami obsługi mógłby Poznań wydać 555 mln. . A jaki był?
Zadłużenie łączne na koniec roku stanowiło kwotę 1,128 mld złotych. Na spłatę zadłużenia wraz z kosztami wydano około 300 mln złotych i to tylko dlatego, zduży udział w finansowaniu maja zobowiązania krótkoterminowe, w mojej ocenie niepotrzebnie.
Jak widać, te parę miliardów złotych nie jest Poznaniowi potrzebne.
Żałosne jest wyciąganie , wobec tego, ręki przez miasto, po parę groszy dodatkowych dochodów, z tytułu podwyżek cen biletów dla seniorów, uczniów, studentów i tych najmniej zamożnych. Sądzę, ze zupełnie niepotrzebnie również od innych mieszkańców.
Miasto nieustannie posiada dużą i rosnącą nadwyżkę operacyjną wynoszącą około 500 milionów, wolne środki około 100 mln i nadwyżkę budżetową około 150 mln zł (dane z wykonania budżetu za rok 2018). To może ktoś mi powie ile dodatkowych dochodów z tytułu podwyżki cen biletów dla emerytów wpłynie do kasy miejskiej. Czy to ma jakikolwiek sens?
W zarządzaniu finansami miasta rządzi kunktatorstwo, mentalność księgowego, ostrożność urzędnicza, tzw. blacha na dupę i chyba coś jeszcze?
Właśnie z tego powodu miasto pyzieje, drepcze w miejscu, wlecze się jak wąskotorówka dobijając do mety na 99 pozycji wśród 100 startujących. Ten wyścig odbywa się pomiędzy miastami. Tak Poznań jest na przedostatnim miejscu jeżeli chodzi o tempo zmian, a nie o poziom życia. Tyle, ze na poziom życia pracowały pokolenia Poznaniaków i żadna w tym zasługa obecnych władz. Wyniki obecnych to 99 miejsce na 100 miast. Pewnie w rzeczywistości jest ciut lepiej, ale 70 miejsce to tez nie jest powód do dumy.
To dlatego, ale nie tylko, pachnie w tym mieście prowincją. Gdzie ten europejski Poznań z roku 1980, kiedy przyjechałem na studia do Poznania. Kto i dlaczego ma przyjechać z Łodzi, Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Gdańska, Szczecina aby zamieszkać w Poznaniu? Bo jest najdroższa komunikacja miejska? Bo Poznań jest jednym z najbardziej zakorkowanych miast w Europie? Bo w poznaniu jest najdroższe parkowanie? Bo Poznań jest jednym z najbardziej zasmrodzonych miast w Polsce, Europie, a czasami mieści się w czołówce światowej? Bo Poznań to jedna wielka betonoza? Po co ma przyjechać tutaj inwestor?
W Poznaniu są ogromne potrzeby inwestycyjne, które mogłyby znieść część tych ograniczeń. Mówi się o nich nieustannie. Niestety bardzo często tylko mówi. Jak to ostatnio powiedział mi jeden z seniorów, od pokoleń przedsiębiorca w Poznaniu, taka krakowska szkoła, metoda, dużo gadania rezultatów niewiele. . Przyznają to nawet włodarze miasta, bo mieszkańcy widzą to gołym okiem. Sensowny i prawie pewny zwrot z inwestycji, niski koszt pieniądza, zdolność kredytowa, bardzo dobry i stabilny rating, a Poznań przeznacza nadwyżkę operacyjną na spłatę zadłużenia. Ja chyba śnię ?
Ciągle słyszę biadolenie, ze Poznań nie ma pieniędzy, albo, że przynajmniej jest ich za mało. Że niedobry PIS (skadinąd rzeczywiście niedobry dla samorządów) nakłada z jednej strony dodatkowe obowiązki bez pełnego refinansowania kosztów, a z drugiej zabiera część dochodów – to prawda, tyle tylko, że warunki są równe dla wszystkich, a jedni się rozwijają i pędzą jak Pendolino, a inni „zwijają” i statecznie drepczą w miejscu, jak Poznań.
W mojej ocenie skutki obecnego sposobu zarządzania finansami miasta, będą tragiczne. Potencjał finansowy miasta marnowany jest koncertowo. Hamulce zaciągnięte do bólu i ten bulgot.
Dlatego FIRE A / IN BOARD.
Czekam na Państwa reakcje. Uprzedzam, na każdy rodzaj hejtu będę reagował, najpierw ostrzeżenie, potem out. Politykę też proszę zawiesić na kołku. To w założeniu ma być poważna dyskusja o mieście.
Roman Trębacz