Polonia Restituta
Wspomnienia z dwudziestolecia niepodległości 1918-1939
Z początkiem 2025 roku, polecam Koleżankom i Kolegom, wydaną w 2014 roku, książkę adwokata Stefana Korbońskiego Polonia Restituta Wspomnienia z dwudziestolecia niepodległości 1918-1939; niestety książka jest dosyć trudno dostępna w wersji drukowanej, łatwiej wyszukać audiobook’a – no i można poszukać w antykwariacie Allegro.
jmm
Nieznana w Polsce książka Stefana Korbońskiego to niesamowity opis II RP oczyma przedstawiciela pokolenia, które miało szczęście cieszyć się niepodległością. Najpierw o nią walczyli, potem uczyli się, pracowali, balowali, wreszcie znów za nią oddawali życie lub walczyli.
Stefan Korboński, ps. „Nowak”, „Zieliński”, „Stefan Zieliński” (ur. 2 marca 1901 w Praszce, zm. 23 kwietnia 1989 w Waszyngtonie) – polityk polskiego ruchu ludowego, adwokat i publicysta, oficer Wojska Polskiego, p.o. Delegata Rządu na Kraj w okresie od 27 marca do 28 czerwca 1945. Poseł na Sejm Ustawodawczy z ramienia PSL. Kawaler Orderu Orła Białego. Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Do napisania tych wspomnień po kilkudziesięciu latach i przeważnie z pamięci skłoniło mnie głębokie przekonanie, że ta Polonia Restituta, to Dwudziestolecie Niepodległości poprzedzone przeszło stuletnią niewolą (…) ma wielkie historyczne znaczenie. W tym Dwudziestoleciu każdy wolny, niepodległy dzień się liczy i każde wolne, niepodległe wydarzenie się rachuje. Każdy, kto ma coś do powiedzenia o tym Dwudziestoleciu, powinien chwytać za pióro i każde wydarzenie upamiętniać. Jeśli mało znane, to w połączeniu z innymi zamieni się na pewne zjawisko życia niepodległego, które nabiera znaczenia i wartości historycznej.
Moje Dwudziestolecie Niepodległości jest o tyle bogate, że składa się na nie z jednej strony walka z bronią w ręku o odrodzoną Polskę, nauka, praca i polityka, z drugiej bujna młodość, czasami szalona, upojenie przyrodą i przygodą oraz wesołe, nieraz lekkomyślne życie.
W tym Dwudziestoleciu Niepodległości nie brak blasków i cieni, walki i ofiar, ale ta jedna karta w naszej przeszło tysiącletniej historii prawdy się nie boi i brązu nie potrzebuje.
Stefan Korboński
Andrzej Zajda
Polonia Restituta
Stefan Korboński, ochotnik w obronie Lwowa w 1919 roku, rok później wstępuje do armii ochotniczej i w szeregach 29 pułku Strzelców Kaniowskich walczy w wojnie polsko bolszewickiej. Bierze także udział w III Powstaniu Śląskim, będąc po latach członkiem władz Polskiego Państwa Podziemnego. Uznany polityk, uhonorowany tytułem „Sprawiedliwy wśród narodów świata” był i nadal pozostaje wybitną postacią Polskiej Palestry. Nasi aplikanci stykają się z Jego Osobą w ramach zajęć prowadzonych z zakresu Historii Adwokatury.
Adwokat energicznie występujący w słusznej sprawie
i matematyk przenikający gwiezdne niebo,
obaj wydają się mieć cechy boskieJohann Wolfgang von Goethe (1749-1832)
W czasie pobytu w Stanach Zjednoczonych wydaje w niewielkim nakładzie w połowie lat osiemdziesiątych książkę „Polonia Restituta – wspomnienia z dwudziestolecia niepodległości 1918-1939”. Drugie wydanie tej pozycji, które mam w ręku, ukazało się w Polsce w 2014 roku dzięki Fundacji Stefana Korbońskiego. Zostało uzupełnione nie tylko o nowe materiały, ale także zdjęcia uzyskane między innymi z Archiwum Akt Nowych w Warszawie.
Tę ciekawą pozycję wydawniczą rozpoczynają wspomnienia z lat młodzieńczych, a kończą pierwsze dni września 1939 roku. W okresie okupacji Korboński organizuje sieć łączności z Londynem za pośrednictwem radiostacji „Świt”. Włącza się aktywnie w tworzenie cywilnego ruchu oporu. W 1947 roku wybrany zostaje posłem na sejm, ale zagrożony aresztowaniem opuszcza kraj, stając się jednym z najaktywniejszych polskich polityków emigracyjnych.
Lata wojny oraz czasy późniejsze zostały spisane przez Stefana Korbońskiego w trylogii „W imieniu Rzeczypospolitej”, „W imieniu Kremla” oraz „W imieniu Polski Walczącej”.
W książce „Polonia Restituta”, którą pragnę Państwu rekomendować, znajdujemy wspomnienia poświęcone w dużej mierze powstałej w wigilię 1918 roku Adwokaturze, którą po przeszło stuletniej niewoli, tworzyli prawnicy ze wszystkich trzech zaborów.
Autor prowadzi nas przez lata szkolne pełne dojrzałości niepodległościowej spędzone w IV Liceum Ogólnokształcącym im. Henryka Sienkiewicza w Częstochowie, gdzie w 1921 roku uzyskuje świadectwo dojrzałości w klasie filologicznej. Jako uczeń wykazał się ponadprzeciętną wiedzą i umiejętnością połączenia nauki z rozbrajaniem Niemców w 1918 roku.
Szkoła uhonorowała Jego Osobę pamiątkową tablicą i obszernymi informacjami w wydanej w 2007 roku publikacji poświęconej nauczycielom i wychowankom.
Lekturę rozpoczynamy od trzech tytułów „Od wydawcy”, „Od autora” i „Od wydawnictwa”, by następnie poprzez 72 rozdziały, z których każdy jest odrębnością, zakończyć spotkanie z tą ciekawą postacią na podjętej próbie spisania dziejów rodziny Korbońskich wywodzących się z Wielkopolski.
Nas, prawników, zainteresuje okres studiów poznańskich z takimi profesorami jak Antoni Peretiakiewicz, Edward Taylor, Alfred Ochanowicz, czy Józef Sułkowski.
Droga do adwokatury prowadziła w tamtych latach, co ciekawe, przez aplikację sądową rozpoczynającą się w Sądzie Grodzkim i tam kończoną, z praktykami w Sądzie Okręgowym, Apelacyjnym, Prokuraturze i Prokuratorii Generalnej. Obowiązywał język prawniczy niemiecki, który tłumaczono na polski z nieraz nieoczekiwanymi rezultatami.
Stefan Korboński przytacza autentyczny proces, w którym uczestniczył jako aplikant, dotyczący alimentacji dziecka. Domniemany ojciec na pytanie sędziego o utrzymywanie kontaktów cielesnych w okresie koncepcyjnym z matką małoletniego, odpowiadał na wszystkie pytania przecząco, mimo że, co istotne, faktom nie zaprzeczał. Dopiero na wyraźną prośbę sędziego interweniował adwokat – pełnomocnik matki. Zapytał wprost „słuchajcie Kaczmarek, czy tę istną matkę dziecka potrzebowaliście (brauchen) w tym i tym czasie”, twarz świadka rozjaśnił uśmiech zrozumienia i odpowiedział „ile razy chciałem panie meczyjasie”.
W tamtych latach Gerichtreferendar (aplikant sądowy) stał u szczytu drabiny społecznej i był zaliczany do zawodu sędziowskiego. Tytułowano go per „kolego”, a także zapraszano na wszystkie prawnicze bale i uroczystości. Aplikanci byli, co obecnie jest niemożliwe, mianowani obrońcami z urzędu w sprawach karnych. W tym też okresie pojawia się na poznańskich salach sądowych osoba adwokata dr Stanisława Szurleja, postać nieszablonowa. Ten chłopski syn z Podkarpacia urodzony w maleńkiej Lutczy, w przeddzień wybuchu II Wojny Światowej był jednym z najbardziej cenionych jurystów praktyków niezależnie od kolorów togi, barw politycznych, czy pochodzenia społecznego. W listopadzie 1937 roku Polska Akademia Literatury uhonorowała Go „Złotym Wawrzynem Literackim”.
Do historii tego „złotoustego”, jak o nim mawiano, co pewnie niewielu czytelników wie (ale to już poza pozycją S. Korbońskiego) przeszły obrony w sprawach o pojedynki na broń białą lub palną. Uważał, że „pojedynek jest rzadko zbrodnią, czasem głupstwem, ale zazwyczaj koniecznością. Zbrodnią wtedy, gdy krótki honor ostrzem szabli ma być przedłużony; głupstwem, gdy szablą obrażony jak błazen u czapki dzwoneczkami dzwoni.”. Uznawał, że pojedynek dla honoru trwa i trwać musi, bo są sytuacje losowe, których rozstrzygnąć się nie da się na drodze demokratycznej.
Po zdaniu egzaminu sędziowskiego od upragnionej adwokatury dzielą Stefana Korbońskiego jeszcze dwa lata pracy w Prokuratorii Generalnej, którą wybrał uznając, że jest ona powołana do obrony Państwa, a więc ma coś w sobie z przyszłego powołania zawodowego.
Pracując pod nadzorem starszego radcy Leona Leitgebera z szanowanej poznańskiej rodziny (takiej jak warszawski Fukier) w trakcie wyjazdowej rozprawy do Leszna o uznanie pruskiego długu hipotecznego zadzwonił do pryncypała prosząc o merytoryczną pomoc. Usłyszał wówczas „niech pan tak decyduje, jak stanowi prawo”. To spowodowało, że Stefan Korboński zrozumiał wówczas, że nie należy nigdy przerzucać odpowiedzialności za własne decyzje na inne osoby.
Pojawiają się z tego okresu pracy zabawne zdarzenia, jak na przykład z radcą Rolą-Sadkowskim, który na pytanie prezesa poznańskiej Prokuratorii dlaczego przychodzi do pracy albo o siódmej wraz ze sprzątaczkami, albo o czternastej, ten odpowiedział „to zależy Panie Prezesie o której kończę brydża. Jeżeli o szóstej, to nie opłaci mi się kłaść do łóżka, a gdy kończę o trzeciej, to jestem w pracy o drugiej popołudniu. Czy pan prezes nie jest zadowolony z mojej pracy.”. Odpowiedź była zaprzeczająca.
Stefan Korboński do urzędniczej pensji dorabiał sobie w kancelarii Włodzimierza Krzyżankiewicza mającego siedzibę przy ulicy Nowej nr 8. Wpis na listę adwokatów następował automatycznie po upływie dwuletniego zatrudnienia w Prokuratorii. W tamtych latach, jak wspomina mecenas Korboński, Adwokatura miała się doskonale finansowo. Początkującemu adwokatowi wystarczało na ogół dwa lata, by stać się właścicielem własnej kamienicy.
Praktykę rozpoczyna w kancelarii Jana i Stanisława Stawskich, uznanych adwokatów, notariuszy i szambelanów papieskich. Znakomitością poznańskiej adwokatury był jednak adwokat cywilista nazwiskiem Cichowicz, do którego dzwonili sędziowie Sądu Rzeszy w Lipsku w skomplikowanych sprawach prosząc o opinię. Z bohaterem tej publikacji trafiamy do znanych ze świetnej kuchni restauracji „Bazar”, „Esplanada”, czy „U Dobskiego”, a także do tak zwanych jadłodajni obywatelskich, gdzie królował sznycel po męsku z garniturem (czyli z warzywami).
Adwokatem w Poznaniu był również starszy brat Stanisław. Obaj doszli do wniosku, że z uwagi na fakt, że klienci ich mylą, Stefan powinien przenieść się do Warszawy, co ten uczynił. Z bliskim kuzynem, także adwokatem i posłem z ramienia stronnictwa „Wyzwolenie”, Kazimierzem Gralińskiem, otworzyli kancelarię w Hotelu Sejmowym, a następnie przenieśli ją do własnego mieszkania przy ulicy Wilczej.
W trakcie lektury tej książki pojawiają się akcenty z rozpraw prowadzonych przez sędziego Zenona Koziełła-Poklewskiego, czy obrony sprawowane przez adwokata Zygmunta Hoffmokl-Ostrowskiego (jr), ludzi o których anegdoty krążyły przez długie lata po całej Polsce.
Korboński sporo uwagi poświęca procesowi przywódców Centrolewu zwanego „brzeskim”, jaki toczył się w styczniu 1932 roku przed Sądem Okręgowym w Warszawie pod przewodnictwem Klemensa Hermanowskiego, a także pobytowi oskarżonych w twierdzy brzeskiej.
Przeczytamy o znanych obrońcach w sprawach politycznych Leonie Berensonie, Eugeniuszu Śmiarowskim, czy Wacławie Szumańskim, z którymi autor pozostawał nie tylko w kontaktach zawodowych, ale także prywatnych i towarzyskich.
Berenson współtworzył Wydział Bojowy PPS i co ciekawe przechowywał akta procesów politycznych z okresu 1905 roku. Gdy po raz pierwszy wystąpił w nich jako obrońca przed sądem wojskowym, przewodniczący, jak i prokurator wygłosili krótkie przemówienia powitalne, życząc mu powodzenia w tym trudnym i odpowiedzialnym zawodzie, po czym sąd skazał oskarżonego rewolucjonistę na karę śmierci. Leon Berenson to nie tylko postać zasłużona dla polskiej palestry, ale osoba żyjąca bardzo skromnie. Przyjmował minimalne honoraria, odmawiając wyższych, mimo dużego nakładu pracy na obronę. Opiekowała się nim służąca, kucharka i przyjaciółka w jednej osobie, słynna stara Borkusia. Gdy został osadzony w getcie, towarzyszyła mu z własnej woli. Oboje zmarli w lipcu 1942 roku.
Na kartkach książki powraca osoba Stanisława Dubois, ojca Macieja – adwokata, postaci przybliżonej czytelnikom w numerze styczniowym. Powrócimy w narracji autora do adwokackich autorytetów Ludwika Cohna, Stanisława Cara, Franciszka i Jana Nowodworskich, a także Hermana Liebermanna.
Z czasem Korboński zbliża się politycznie do ruchu ludowego stając się zwolennikiem Wincentego Witosa. Przyjaźni się z działaczami ludowymi i dziennikarzami „Robotnika” Stanisławem Garlickim, Adamem Obarskim i Stanisławem Niemyjskim, podejmując się spotkań na polskiej wsi.
Przywołuje także pamięć adwokatów z obozu piłsudczykowskiego Franciszka Paschalskiego i Antoniego Boguckiego.
Stefan Korboński uznawał Józefa Piłsudskiego za bohatera narodowego, mimo że jak twierdził, w jego życiorysie były trzy czarne plamy, które go dyskredytowały, a to zamach majowy w którym zginęli i ranni zostali Polacy, często zupełnie przypadkowi, proces Brzeski z bezprawnym aresztowaniem wybitnych przywódców, w tym trzykrotnego premiera Wincentego Witosa, a także stworzenie obozu w Berezie Kartuskiej, gdzie od 1934 roku osadzano aresztowanych w trybie administracyjnym.
Spora część książki poświęcona jest życiu towarzyskiemu autora z wyraźnymi akcentami dobrej, a właściwiej doskonałej sytuacji finansowej, krajowymi i zagranicznymi wyjazdami urlopowymi i podkreśleniem własnej wiedzy i praktyki w zakresie prawa cywilnego i handlowego. Osiągnięcia materialne są wyraźnie akcentowane, a zwłaszcza te wynikające z obsługi Overseas Banku z Londynu, czy angielskiego towarzystwa Ubezpieczeń o światowym zasięgu Prudential Insurance Company, a także jego polskiej filii „Przezorność”. Dla Prudentialu przygotował umowę inwestycyjną na budowę pierwszego „drapacza chmur” w Polsce przy Placu Napoleona w Warszawie.
Jest w tym szeroka autoreklama autora jako doskonałego jurysty i człowieka bardzo majętnego jak na warunki międzywojenne. Przypomina mi to trochę „Autobiografię na cztery ręce” Jerzego Giedrojcia, twórcy Paryskiej Kultury opracowaną przez Krzysztofa Pomiana, która ukazała się drukiem w 1994 roku za pośrednictwem wydawnictwa „Czytelnik”.
Powracając jednak do „Polonii Restituty” – książka warta jest lektury, bo omawia dwudziestolecie Niepodległości począwszy od walki z bronią o odrodzoną Polskę, po nieraz szalone, lekkomyślne życie, ale zakreślone doskonałością i wiedzą prawniczą.
Nie można w żaden sposób pominąć jednak zasług Stefana Korbońskiego po kampanii wrześniowej w ruchu oporu i Kierownictwie Walki Podziemnej, jak również Delegaturze Rządu na Kraj. To spowodowało, że Jego Osoba znalazła się wśród nielicznych adwokatów z tego okresu w wydanej przez Naczelną Radę Adwokacką okolicznościowej publikacji z okazji 90-lecia Odrodzonej Adwokatury Polskiej, a zatytułowanej „Adwokaci Polscy Ojczyźnie”.
Stefan Korboński i jego udział w konspiracji w okresie okupacji, są także przywołane w wydanej w 2020 roku pozycji autorstwa brytyjskiego pisarza i dziennikarza Jacka Fairweathera „Ochotnik. Prawdziwa historia tajnej misji Witolda Pileckiego”. Świadczy to o doniosłej pozycji politycznej człowieka oddanego ojczyźnie, który zmuszony był ją nielegalnie opuścić na skutek działania władz, których nie akceptował.
Książkę o Witoldzie Pileckim polecam niezależnie od tej publikacji, bo to międzynarodowy bestseller oparty na nieznanych dotąd źródłach i relacjach świadków, o których powinien dowiedzieć się współczesny świat.
Andrzej Zajda
In Gremio 150/2021
Adwokat Andrzej Zajda jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu z 1970 roku. Praca magisterska napisana pod kierunkiem prof. dr hab. Józefa Górskiego poświęcona umowie o pilotaż morski. Członek Zespołów Adwokackich w Świnoujściu i w Szczecinie, od 1990 roku prowadzący Indywidualną Kancelarię Adwokacką. Wieloletni członek władz samorządowych adwokatury. Wykładowca i egzaminator aplikantów adwokackich Izby Szczecińskiej z zakresu prawa karnego. Kierownik szkolenia aplikantów Szczecińskiej Izby Adwokackiej. Powołany przez Ministra Sprawiedliwości w skład komisji egzaminacyjnych na aplikację adwokacką i końcowego egzaminu adwokackiego.
Kierownik szkolenia aplikantów Szczecińskiej Izby Adwokackiej. Członek Komisji Szkolenia Aplikantów Adwokackich Naczelnej Rady Adwokackiej w Warszawie. Uhonorowany najwyższym odznaczeniem adwokatury – „Adwokatura zasłużonym” w 2001 oraz złotym medalem za długoletnią służbę przez Prezydenta RP w 2008. Minister Sprawiedliwości przyznał adwokatowi Andrzejowi Zajdzie medal w maju 2012 roku za zasługi dla polskiego wymiaru sprawiedliwości honorując zasługi dla polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Uczestnik Karnistycznych Spotkań naukowych na Wydziale Prawa Uniwersytetu Szczecińskiego. Wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu z siedzibą w Szczecinie. Publikuje na łamach miesięcznika szczecińskich środowisk prawniczych „In Gremio”.
Jerzego Marcina Majewskiego
<kliknij w obrazek lub tytuł aby otworzyć polecany artykuł>