Spowiedź dzieci powinna być zakazana

Spowiedź dzieci powinna być zakazana

Rafał Betlejewski

Dziecko ma wyjawiać intymne szczegóły swojego życia dorosłemu mężczyźnie, zamknięte z nim sam na sam w ciemnej szafie. Dodatkowo jest to proceder szkodliwy, niebezpieczny i mogący rodzić zaburzenia rozwojowe — pisze w specjalnym tekście dla Onetu Rafał Betlejewski.

I dodaje: w zasadzie nie ma żadnych dobrych argumentów za utrzymaniem tego rytuału. Jest mnóstwo za jego zakazem.

Konsultuję spowiadanie dzieci na Facebooku i w ciągu kilku godzin otrzymuję półtora tysiąca komentarzy. Pani Edyta pisze: „Przeżyłam to wszystko. Dziś mam 66 lat i nie zapomniałam tego wstydu i przerażenia. Miewałam nocne koszmary. Jakie grzechy mogłam mieć jako dziecko?”.

Wiele osób wspomina to jako traumę. Klaudia (22 l.): „Ja od małego ciągle się bałam przez tę religię. Chciałam być najlepsza w oczach Boga, ale działo się to kosztem mojej psychiki. Ciągłe wyrzuty sumienia i strach”. Malwina dodaje: „To dla mnie przeżycie traumatyczne. Do tej pory czuję obrzydzenie, gdy tylko pomyślę o spowiedzi„. A pani Anna pyta: „Co trzeba mieć w głowie, żeby zrobić to swoim dzieciom i posłać je w łapy obcego faceta, żeby spowiadały mu się ze swoich grzechów…”.

No właśnie, zastanówmy się nad tym. Co trzeba mieć w głowie?

Odpowiedź jest w sumie prosta: trzeba mieć pierwotnie wdrukowany wzorzec zachowania, który jest tak powszechny, że nie wzbudza już żadnych wątpliwości. Posyłamy dzieci do spowiedzi, gdyż nas posłano, a nas posłali rodzice, którzy sami się spowiadali. Nikt nigdy nie zadał pytania: ale po co? Takie pytanie się nie pojawia, gdyż kościelne rytuały przyjmujemy jako oczywistość. W ten sposób tolerujemy przemoc, której poddawane są nasze dzieci i jeszcze sami je do tego nakłaniamy.

Proponuję więc postawić kilka pytań o spowiedź dzieci. Szczególnie po filmie braci Sekielskich, po odkryciu zbrodni kościelnej pedofilii. Komu oddajemy nasze dzieci? Na co je wystawiamy? Jaki to ma sens?

Niepokoić musi już sama procedura. Dziecko ma wyjawiać intymne szczegóły swojego życia dorosłemu mężczyźnie, zamknięte z nim sam na sam w ciemnej szafie. Dlaczego nie ma przy tym rodzica? Dlaczego nie ma psychologa? Czy mężczyzna przesłuchujący dziecko ma do tego odpowiednie kompetencje? I dlaczego dzieje się to na kolanach?

Pytań jest więcej.

Klęknij i przeproś

Po pierwsze, przypomnijmy sobie właściwą skalę. Dziecko jest małe, widzi inaczej. Kościół jest wielki. Ksiądz: potężny, często stary i w dodatku groźny. Słowa dorosłych mają moc, a tu moc potęgowana jest jeszcze wielkością Boga. Bóg jest surowy i może dać karę. Nie wolno kłamać, nie wolno się śmiać, nie wolno dokazywać. Trzeba klęczeć i trzeba… przepraszać.

Dorota: „Idąc do spowiedzi, zawsze byłam przerażona. Zawsze. Byłam rozbita na kawałki”. Danuta: „Do dzisiaj pamiętam swoje przerażenie… jako dziecko… jako panienka…”. A jeśli się skłamie i zatai, Jezus będzie o tym wiedział, bo przed nim nic się nie ukryje. Za kłamstwo jest piekło. Klaudia: „Tak się wstydziłam swojej seksualności, że nie powiedziałam tego przy spowiedzi i mimo wszystko przyjęłam komunię. Bałam się, że to już grzech niewybaczalny i trafię do piekła„.

Dziecko jest małe. Świat dorosłych jest wielki i potężny. Trzeba się podporządkować. Trzeba? A jeśli dziecko nie chce? Jeśli jest krnąbrne? Co wtedy? Czy będzie łamane? Czy będzie namawiane? Jak będzie wyglądać perswazja? Kiedy pojawi się przemoc?

Psycholożka i terapeutka dzieci z pięćdziesięcioletnim stażem, pani Barbara Kaczkowska mówi: „Tego nie da się polubić”.

Spójrzmy na kilka problemów ze spowiedzią dzieci. 

1. Pejzaż demoniczny

Robert: „Szczególnie bałem się, gdy ksiądz na religii puścił nam filmik o opętaniu. Nie chciałem, by spotkał mnie taki los”.

Przygotowując się do pierwszej spowiedzi, dziecko uczy się religii. A religia umieszcza je w pejzażu demonicznym. Dorośli tłumaczą dziecku, że świat nie jest tylko tym, co się widzi. Jest jeszcze jakiś ukryty, tajemny świat, zasiedlany przez duchy i potężne moce. Codzienność jest tylko powierzchownością, a to pod spodem kryje się prawda: niebo z królem Jezusem oraz piekło: królestwo Szatana. Są aniołowie i demony, są grzechy i nagrody, są żarzące się kotły i niebiańskie chóry. Świat jest polem konfliktu i walki „dobra” ze „złem”, w którym trofeum jest dziecięca dusza. Na duszę czyha diabeł, Książę Ciemności.

Jak czuje się 7-latka, która klęczy wieczorem przy łóżeczku i modli się do Anioła Stróża, by diabeł w nocy nie porwał jej duszy? Każdy z nas toczy grę o życie wieczne. Jak ta gra może się skończyć, widać na obrazie zmaltretowanego ciała Jezusa. Każdy może obejrzeć na obrazkach wbijanie gwoździ w Jego dłonie i stopy, można posłuchać opowieści o konaniu. Każdego z nas to czeka — słyszy 9-latek — każdy umrze w cierpieniach, ważne, by ratować duszę.

Czy potrafimy w tym dostrzec psychozę? Czy potrafimy sobie przypomnieć, jak takie opowieści oddziałują na wyobraźnię dziecka? Kinga (25 l.): „Już jako 13-latka, czułam, że mogę być opętana. Gdy z rodzicami jechałam do kościoła, bałam się, czułam, że nie panuję nad sobą. Byłam tak przejęta, że gdy siadałam do ławki, czułam uderzenie gorąca. Pojawiało się drżenie rąk i nóg. Byłam pewna, że jestem opętana, że wszedł we mnie demon. Teraz wiem, że to były ataki paniki, które wynikały z zaszczepionych we mnie lęków”.

Wiele osób wspomina strach przed opętaniem. Szczególnie dotkliwy, że wokół nie było nikogo, kto potrafił te opowieści umieścić we właściwej perspektywie. Wszyscy kiwali głowami, że tak właśnie to wygląda, a babcia wciskała do ręki święte obrazki jako amulety chroniące przed złem.

2. Poczucie winy

Siedmiolatki dowiadują się, że ich zachowanie krzywdzi Jezusa. Jezusa — tę najsłodsza, wspaniałą osobę. Tego miłego człowieka, który nas wszystkich umiłował i dał swoje życie w zamian za nas. Mama z babcią noszą Jezusowi kwiatki do kościoła, tata szanuje go jako najważniejszą osobę, a Janek słyszy, że gdy zabrał siostrze cukierki, to tak jakby biczował Jego święte plecy. Jezus przychodzi z darem miłości i życia wiecznego, Joasia odrzuca ten dar, bo oszukiwała podczas gry w gumę.

Sylwia: „Religia, jako coś, czemu trudno się sprzeciwiać, bo »Bóg umarł za ciebie na krzyżu, a Syna swego jedynego oddał, by odkupić twoje winy! W Boga, który cię stworzył, nie wierzysz?!«”.

3. Zło jest w tobie

Kościół stworzył sobie obłędną dydaktykę grzechu — grzech, to obrażone uczucia Boga, który czuje się odrzucony. Od czasów św. Augustyna wiemy, że Bóg jest tylko dobry. To człowiek wytwarza zło przez swoją „wolną wolę” i odrzucenie boskiego prawa. Zło jest w człowieku. Dziecko dowiaduje się więc, że jest złe, a dobry jest Jezus. 9-latek nie potrafi jeszcze właściwie nazwać swoich czynów, nie ma ukształtowanego moralnego kompasu, ale już wie, że odrzuca Boga i tworzy zło. Dzieci muszą więc wymyślać grzechy. Ściągają je od siebie nawzajem. Chcą jak najlepiej wywiązać się z zadania, które stawiają przed nimi dorośli. Masz wymyślić, czemu jesteś zły.

Czas już chyba zrozumieć, że grzech jest pojęciem fałszywym, narzuconym nam przez Kościół. Katolickie kategorie grzechu, szczególnie grzechów seksualnych, nie mają potwierdzenia ani w prawie karnym, ani w naukowym zrozumieniu ludzkiej seksualności.

4. Nieczyste myśli

Krystyna: „Spowiedź w wielu 9 lat był dla mnie ogromną traumą, koszmarem. Spowiednik wypytywał mnie o sprawy seksualne, o których przecież nie miałam pojęcia. Skończyło się wybuchem płaczu. Siostra katechetka nakazała milczenie, ale ja wypłakałam się w ramionach taty, nie szczędząc mu szczegółów tej okrutnej spowiedzi. Nigdy przedtem nie widziałam ojca w takim stanie. Ksiądz w pośpiechu opuścił konfesjonał. Tata dogonił go, a że był rosły, dobrze zbudowany, powlókł go do samego proboszcza”.

Cóż za opowieść! Dlaczego ta dziewczynka musiała przeżyć coś takiego? Jak to się stało, że doprowadziliśmy do sytuacji, w której takie zdarzenie mogło w ogóle mieć miejsce. Dziś wiemy, że Kościół jest instytucją tworzoną przez samotnych i aktywnych seksualnie mężczyzn, którzy żyją w wymuszonym celibacie. Czy nadal będziemy podsyłać im dzieci do rozmów o „nieczystych zachowaniach”?

Jan: „Nie potrafiłem tego z siebie wydusić, a ksiądz pytał, co robiłem. Nie potrafiłem przyznać, że się masturbowałem. Klęczałem tam czerwony jak burak. Dziś, jak o tym myślę, nie pojmuję, jak mogłem znaleźć się w tak absurdalnej sytuacji. Iść i jakiemuś facetowi na klęczkach opowiadać o moim intymnym życiu”.

Wiktoria: „Byliśmy w kościele. Syn poszedł do spowiedzi. Wrócił, poprosił, żebym się nachyliła i wyszeptał: »Mamo, a co to znaczy onanizm?«. Nie miał o tym bladego pojęcia. To od księdza w konfesjonale, dopytującego, czy się masturbuje, mój syn pierwszy raz usłyszał to słowo”.

Seksualność stoi w samym centrum kościelnej nauki o grzechu. Przez wieki spowiednicy mieli do dyspozycji tak zwane penitencjały, które podpowiadały im, o jakie szczegóły życia seksualnego wypytywać i za co są jakie kary. Pożądanie jest złe, seks jest domeną diabła, którego przedstawia się jako jurnego kozła. Święci są aseksualni, Maryja jest dziewicą, Jezus nie miał dziewczyny. Jak w tym świecie ma się odnaleźć 9-latek? Jak ma się odnaleźć 10-latka, która nie ma nawet pojęcia, o czym mowa, gdy ksiądz pyta ją, czy się dotyka? Klaudia: „Jeszcze gorzej było, gdy okres dojrzewania powodował tworzenie się myśli seksualnych, a trzeba było iść do spowiedzi. Byłam pewna, że jestem brudna”.

Dzięki seksuologii wiemy już, że masturbacja jest całkowicie normalnym i powszechnym zachowaniem wśród dojrzewających ludzi. Dlaczego więc mamy małolatom wmawiać, że to zachowanie złe, grzeszne, za które trzeba przepraszać? To brutalna i nieodpowiedzialna ingerencja w życie intymne dzieci, stygmatyzowanie, nieodpowiedzialna dydaktyka wiążąca życie seksualne ze „złem” i brudem.

U dzieci wrażliwych i podatnych na sugestie, może to prowadzić do zaburzenia sfery seksualnej i wytworzenia seksualnych nerwic. Mam tego wiele przykładów w listach, które otrzymuję. Kościelna napaść na seksualność zamyka nas na „poezję erotyczną”. W rezultacie stajemy się społeczeństwem erotycznych prymitywów, którzy nie potrafią o tej sferze życia rozmawiać, a rechoczą na weselach przy przeciąganiu jaja przez nogawkę.

5. Strach i upokorzenie

Malwina (34 l.): „Do końca życia będę pamiętać pierwszą spowiedź. Tak bardzo się bałam. Ze strachu posikałam się w majtki i jeszcze ten smród z ust księdza”. Ela (50 l.): „Pamiętam to jako jedno wielkie upokorzenie, ogromny stres towarzyszący kilka dni przed. Później wstyd”.

Psycholożka Barbara Kaczkowska tłumaczy mi, że dziecko, które nie jest uczone zachowywania barier wokół swojej intymności, powie księdzu wszystko. Dziecko zostaje odarte z intymności, która jest enklawą własnego ja. Stawianie barier jest konieczne, by móc chronić siebie. Takie dziecko rozwijać się będzie z obniżonym poczuciem własnej wartości, zachwianym rozpoznaniem swojej integralności, a w rezultacie może łatwiej wchodzić w rolę ofiary. Renata: „Ksiądz zaczął wypytywać, jakie grzechy ukryłam. Wtedy to już tym bardziej było mi wstyd. Wypytywał o szczegóły, a ja milczałam. Chciało mi się płakać. Ale on ciągle powtarzał pytania. Dopóki mu nie odpowiedziałam. I powiedziałam wszystko”.

6. Wychowanie do posłuszeństwa

— Wychowanie religijne jest wychowaniem do posłuszeństwa — mówi Barbara Kaczkowska — a takie wychowanie tworzy ludzi bezradnych, którzy mają trudności z dojrzewaniem i podejmowaniem własnych decyzji. Czyli przyszłych klientów Kościoła. Tak wychowani ludzie bez księdza nie będą umieć podejmować życiowych decyzji, nie będą umieć odejść od toksycznego partnera, a doświadczenie przemocy seksualnej przełkną jak gorzką łzę, bo są jeszcze miejsca w Kościele, w których z uporem mówi się, że „cierpienie uszlachetnia”.

Zastanawiam się, czy na takich ludziach nam zależy? Sylwia: „Ta religia premiuje cierpiętnictwo i poczucie winy: »moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina«, upokarzanie, nadstawianie drugiego policzka. Taka religia »produkuje« idealnego »obywatela«, który »we wszystko wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję«, no i robi, co każą”.

Czy dzieci są złe?

Tymczasem odzywają się głosy w obronie spowiedzi dzieci. Rzecz jasna słyszę, że nie można ograniczać wolności religijnej, a rodzice decydują za dzieci, bo dzieci są własnością rodzica. Komentujący powołują się tu na artykuł 54 Konstytucji RP o wolności poglądów — ale cytują tylko pierwsze jego zdanie. O sobie natomiast słyszę, że jestem bolszewikiem, uczniem Lenina i Stalina, że tak, jak oni chcę walczyć z Kościołem, który jest fundamentem »naszej tożsamości«. »Bez papieża dziś bym po rosyjsku mówił« — czytam.

Ale pojawiają się też argumentacje ciekawsze — moim zdaniem dużo bardziej obłudne. Po pierwsze słyszę, że — uwaga — dzieci są złe.

Katolicy szkalują dzieci. Dzieci są złe — słyszę — i potrzebują spowiedzi, by nauczyć się pokory, zrozumieć swoje miejsce w szeregu i przeprosić za zło. Jeden z internautów podaje przykład 9-latka, który zasztyletował swoją matkę. Inny mówi o 7-latku, który zastrzelił swoją siostrę rewolwerem ojca. Na spotkaniu autorskim w Poznaniu, pewna pani mówi mi, że dzisiejsza młodzież jest okropna, że w czasach dominacji Kościoła były posłuszniejsze, a jej partner dopowiada, że rodziny katolickie są po prostu lepsze.

Broniąc prawa mężczyzn do przepytywania dzieci w szafie, katolicy próbują wykazywać, jakie dzieci są złe: Marcin: „Dzieci potrafią nawet zabić, kłamią, biją się i kradną. Spowiedź uczy je moralności i pokory”.

Przesłuchanie pod groźbą kary wiecznej

Odnoszę wrażenie, że katolicy znają inne dzieci niż ja. Wychowałem dwie córeczki i gdy one miały 7 i 9 lat, były istotami cudownymi, pełnymi radości, śmiechu, ufności do świata. Czy moje córki były szczególne? Nie sądzę. Spotykałem wtedy także inne dzieci i na ogół miałem do czynienia z cudownymi małymi ludźmi, którzy mieli swoją godność. Nie wyobrażam sobie, bym mógł te dzieci przesłuchiwać pod groźbą kary wiecznej. Rozumiem oczywiście, że dzieci mogą przeżywać różne trudności, mogą mieć problemy rozwojowe, psychologiczne. Nie rozumiem jednak, w jaki sposób klękanie i dukanie o „nieczystych myślach” miałoby być rozwiązaniem jakichkolwiek problemów rozwojowych dziecka.

Katolicy potrafią też szkalować wszystkich innych, którzy pracują z dziećmi. W tym lekarzy, psychologów i nauczycieli, jakoby wśród nich także zdarzali się „źli ludzie”. Zdeprecjonować można wszystko i każdego — byle tylko obronić niepotrzebny rytuał. To prawda, że ludzie są lepsi i gorsi, ale lekarze i psycholodzy działają z intencją pomocy i opieki, na podstawie rzetelnej wiedzy, dążąc do zabezpieczenia właściwego rozwoju dzieci. Funkcjonują w systemie specjalistycznego nadzoru.

Jest też system ocen Google, gdzie można sobie sprawdzić, jakie są opinie na temat tego czy innego specjalisty. Czy księdza można wybrać na podstawie recenzji z Google? Nie. Zły ksiądz jest w praktyce bezkarny i niewykrywalny. Wiemy o tym doskonale od czasu ujawnienia systemowego ukrywania pedofilii. Ksiądz działa też tylko w interesie Kościoła. Hana: „Miałam komunię w latach 80. Ksiądz nas bił po głowach, a rodzicom nie można było powiedzieć, bo wtedy czekało drugie manto. Moje dziecko nie chodziło na religie, bo dałam mu wybór. Szkoda, że ja takiego nie miałam”.

„Kilka lat później Jezus nadal będzie wisiał na krzyżu”

Jak mówi Barbara Kaczkowska, spowiedź jest formą przemocy. W dodatku dziecku wmawia się fałszywy system wartości opary na nierzetelnym przedstawieniu seksualności, obsesyjnym nacisku na „czystość”, zakazie masturbacji itd. Tego rodzaju „dydaktyka” może prowadzić do pogłębiania się wrodzonych problemów psychicznych dzieci.

Zauważmy: pierwszej spowiedzi poddajemy wszystkie dzieci, bez wcześniejszego rozpoznania psychiatrycznego, a więc także te nadwrażliwe, które mogą mieć skłonności do depresji, stanów lękowych, nerwicy, psychoz i innych zaburzeń. Już choćby ten fakt powinien rozstrzygać na rzecz opóźnienia tego niepotrzebnego, stresującego i potencjalnie szkodliwego rytuału. Nie ma powodu, by się z tym spieszyć. Kilka lat później Jezus nadal będzie wisiał na krzyżu i nadal będzie można go przepraszać na kolanach. Jeśli dorośli ludzie chcą się w ten sposób zachowywać, proszę bardzo. Dzieciom należy tego zaoszczędzić. Kościół sam się z tego jednak nigdy nie wycofa. Musimy go do tego zmusić. Tak samo, jak zmuszono kiedyś nas.

Rafał Betlejewski

Performer, artysta, pisarz i reportażysta.

Twórca akcji społecznych m.in. „Spal wstyda” i „Tęsknię za tobą, Żydzie”.

Autor książki „365 lekcji religii dla całej rodziny, która chce się wyzwolić”.

Książka 365 Lekcji Religii

 

 

 

 

 


 

***