Po powrocie z Afryki, przed regularnym komentowaniem wydarzeń prawno-politycznych w Polsce, chciałem przybliżyć czytelnikom tego bloga społeczno polityczne problemy Południowej Afryki. W portalu Gazety Wyborczej ukazała się doskonała analiza południowoafrykańskiej kampanii przed wyborami prezydenckimi, autorstwa Wojciecha Jagielskiego. Pozwalam sobie ten tekst zacyotwać w całości.
Charyzmatyczny populista Jacob Zuma został nowym przywódcą Afrykańskiego Kongresu Narodowego. Stał się tym samym faworytem wyborów prezydenckich w 2009 r. i przyczyną najpoważniejszego od lat kryzysu politycznego w RPA.W rozstrzygniętych we wtorek wieczorem wyborach na szefa rządzącej partii Zuma wywodzący się z najliczniejszych w Południowej Afryce Zulusów zdobył dwa razy więcej głosów niż urzędujący prezydent Thabo Mbeki należący do dominującego w Kongresie ludu Khosa. Także proponowani przez niego kandydaci do kongresowych władz pokonali faworytów Mbekiego stawianego przez Zachód jako wzór dobrego afrykańskiego przywódcy.
Wyborcza porażka z Zumą jest dla dumnego i wyniosłego Mbekiego gorzkim upokorzeniem – dwa lata temu ten sam Mbeki wyrzucił Zumę z posady wiceprezydenta.
Ulica kocha Zumę
Teraz Zuma jest niemal murowanym faworytem w walce o sukcesję po Mbekim. Odkąd Afrykański Kongres Narodowy (ANC) wygrał w 1994 r. pierwsze wolne wybory, które zamknęły epokę panowania białych i ustroju apartheidu, prezydentami RPA są wyłącznie przywódcy Kongresu (głowę państwa wybiera zdominowany przez ANC parlament). W 1994 r. został nim Nelson Mandela, a w 1999 r. Thabo Mbeki, który rządzi już drugą kadencję i nie może ubiegać się o kolejną elekcję w 2009 r.
Mbeki, nie znosząc Zumy i uważając, że jako nieodpowiedzialny populista i prostak zmarnuje wszystko to, co przez ostatnich 13 lat zbudował jako prezydent i wiceprezydent (u Mandeli), chciał pozostać za wszelką cenę szefem Kongresu, by nie dopuścić Zulusa do władzy.Wszystko nadaremnie. Uwielbienia południowoafrykańskiej ulicy dla Zumy nie zmniejszyły nawet oskarżenia i sprawy sądowe o gwałt i korupcję. Przeciwnie – każde nowe zarzuty wobec Zulusa biedota, której los od upadku apartheidu poprawił się tylko w niewielkim stopniu i która miała już dość czekania na lepsze czasy, uznawała za intrygę Mbekiego pragnącego wykluczyć rywala.To właśnie arogancja Mbekiego i jego dbałość wyłącznie o elity stały się przyczyną jego druzgoczącej klęski. Wystąpiła przeciwko niemu nawet Liga Kobiet ANC, mimo że Mbeki obiecywał, iż następnym prezydentem RPA powinna być kobieta (faworyzował eks-żonę Zumy, szefową dyplomacji Nkosazanę Dlamini-Zumę). Liga Kobiet wolała oskarżanego o gwałt Zumę.
Do końca prezydenckiego panowania zostały Mbekiemu jeszcze dwa lata i z całą pewnością wykorzysta je, by udaremnić Zumie marsz po władzę. Przeciwko Zulusowi wciąż toczy się sprawa o łapówkarstwo, którego miał się dopuścić jako wiceprezydent kraju. Jeśli sąd uzna go za winnego korupcji, będzie musiał wycofać się z wyścigu po prezydenturę. Sam zresztą to obiecuje. Aby jednak ratować Zumę przed sądem, jego zwolennicy zrobią wszystko, by ubezwłasnowolnić Mbekiego oraz wymusić na nim wcześniejsze zrzeczenie się urzędu prezydenta i ogłoszenie przedterminowych wyborów.
Prezydent kontra partia?
Rywalizacja między pałacem prezydenckim i kwaterą główną ANC może zburzyć stabilizację polityczną, jaką cieszy się RPA od upadku apartheidu, a nawet doprowadzić do rozłamu w rządzącej partii. To zaś może zaszkodzić gospodarczej koniunkturze kraju, najlepszej od pół wieku. Choć Zuma zapewnia, że pod jego rządami polityka gospodarcza południowoafrykańskiego rządu się nie zmieni, zagraniczni inwestorzy nie ufają jego pazernym na władzę i przywileje współpracownikom. Jeden z nich, współoskarżony o korupcję wraz z Zumą, został już skazany na kilkanaście lat więzienia. Zająwszy ministerialne posady, mogą ubezwłasnowolnić Zumę i potraktować ten najbogatszy kraj Afryki jak prywatny folwark. Inwestorzy obawiają się też rachunków wdzięczności, jakie Zuma jako prezydent będzie musiał spłacić komunistom i związkowcom za ich poparcie w walce o władzę z Mbekim.
Polityczny klincz, w jaki mogą wkrótce wpaść prezydent i szef rządzącej partii, sprawia, że zwycięzcą w wyścigu o władzę może okazać się ktoś trzeci, możliwy do zaakceptowania przez oba wrogie obozy. Taki kompromisowy kandydat uratowałby ANC przed niebezpiecznym rozłamem, a kraj przed przewlekłym politycznym kryzysem, który zagraża stabilizacji na całym południu Afryki. “Wystarczy że w RPA ktoś kichnie, a zaraz całe południe Afryki łapie katar” – mawia się w Johannesburgu, Pretorii i Kapsztadzie.
Pogodzi ich Sexwale?
Do roli tego trzeciego, który pogodzi dwóch dzisiejszych rywali, najwyraźniej sposobi się Tokyo Sexwale, jeden z najpopularniejszych polityków ANC, faworyt Nelsona Mandeli i były więzień polityczny. Obawiając się go, Mbeki odsunął go od polityki i popchnął w wielki biznes, gdzie jako przedstawiciel powstającej czarnoskórej elity miał przysługiwać się ustrojowej transformacji. Sexwale zbił fortunę i dziś zalicza się do najbogatszych ludzi kraju. W przeciwieństwie jednak do Mbekiego wciąż potrafi znaleźć wspólny język z mieszkańcami ubogich czarnych osiedli, gdzie trwała rewolucja przeciwko apartheidowi, a gdzie po zwycięstwie wciąż nie dotarły jego owoce. W walce między Mbekim i Zumą Tokyo Sexwale poparł taktycznie Zulusa, zdobywając sobie aplauz jego zwolenników. Dodatkowy szacunek i poklask zyskał, wycofując się z walki o kierownicze stanowisko w partii na rzecz kobiety, bo od lat popiera polityczny awans żeńskiej części społeczeństwa.
Gdyby Zuma został skazany za korupcję lub w jakikolwiek inny sposób zmuszony do wycofania się z walki o prezydenturę, Sexwale, cieszący się miłością ulicy i zaufaniem wielkiego kapitału, byłby doskonałym kandydatem na następnego prezydenta RPA.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Dodajmy jeszcze “pikantną” charakterystykę Zumy.
Skazany przez sąd pierwszej instancji za gwałt i uniewinniony w wyższej instancji (sąd wyższej instancji złożony wyłącznie z sędziów czarnoskórych), Zuma udzielał wywiadu.
Ponieważ – mimo uniewinnienia od zarzutu gwałtu – proces wykazał, że Jacob Zuma miał pozamałżeński stosunek z młodszą od siebie o 30 lat przyjaciółką rodziny, chorą na AIDS, dziennikarz zapytał kandydata na prezydenta:
– czy nie obawiał się Pan zarażenia AIDS’em ???
Jacob Zuma odpowiedział pewnie:
– nie, bo się zabezpieczyłem !
– a w jaki sposób ??? – zpytał dociekliwy dziennikarz.
– wziąłem prysznic ! – odpowiedział kandydat na prezydenta najbogatszego kraju Afryki.
jmm
Pozwoliłem sobie zacytować w całości artykuł Pana Wojciecha Jagielskiego, ponieważ bardzo dobrze i obiektywnie analizuje przedwyborcze nastroje w Południowej Afryce. Nie chcę komentować samego artykułu; a bardziej odnieść się do problemu i zapoczątkować dyskusję.
Z rozmów jakie przeprowadziłęm w Południowej Afryce jednoznaznie wyczułem obawę białych mieszkańców prze losami kraju w wypadku wyborczego zwycięstwa Zumy.
Południowa Afryka stoi przed wyborem: Sexwale i kontynuacja polityki Nelsona Mandeli albo Zuma i droga Zimbabwe pod rządami Mugabe !
Czy zwycięży rozsądek, czy sympatie rasowo plemienne. Wydaje się, że rozsądek nie będzie doradcą czarnych mieszkańców Południowej Afryki. A że ponad 80% obywateli RPA to czarni; zaś wśród czarnych najliczniejsi są Zulusi – zwycięstwo wyborcze Zumy jest niemal pewne. Przyszłość tego pięknego kraju, w takim wypadku, widzę naprawdę CZARNO.
jmm