Pierwszy wtorek po pierwszym poniedziałku listopada (taka konstrukcja konstytucyjna zapobiega sytuacji, że dzień wyborów przypadnie w dniu 1 listopada, który dla katolików jest świętem a zarazem dla wielu kupców ostatnim dniem rozliczenia podatków). Election Day. Normalny dzień pracy w Stanach Zjednoczonych, ale jednocześnie – dzień, w którym każdy zarejestrowany dorosły obywatel może się wypowiedzieć, kogo chciałby na cztery lata widzieć jako lokatora w Białym Domu.
[tvn24.pl] John McCain, jak zapowiadał, postanowił walczyć do końca. Podczas gdy Barack Obama zakończył już kampanie wyborczą i powrócił do Chicago, Republikanin rozpoczął dzień od wiecu w stanie Arizona, a w planach ma jeszcze wizytę w Kolorado. Między 11-tą a 13-tą czasu polskiego otwierały się lokale wyborcze na wschodnim wybrzeżu. Najpóźniej zaczną głosować wyborcy na Alasce (17.00) i na Hawajach (18.00 czasu polskiego).
McCain dopiero po południu ma zamiar wrócić do Phoenix. Stąd wraz z rodziną i swoimi współpracownikami będzie śledził przebieg wyborów. Również republikańska kandydatka na wiceprezydenta Sarah Palin nie zakończyła kampanii wyborczej. W Nevadzie tuż przed północą spotkała się z mieszkańcami miasta Elko.
Inaczej stało się w przypadku Baracka Obamy, którego kampania już się zakończyła. Demokrata wrócił do Chicago. Wieczorem ma pojawić się na wielkiej imprezie w Grant Parku, która obliczona jest na kilkanaście tysięcy osób i tam świętować – spodziewane przez wszystkich Demokratów – zwycięstwo.
Spokój senatora z Illiois nie dziwi. Większość sondaży daje mu wygraną. Również pierwsze głosowania w stanie New Hampshire dały zwycięstwo kandydatowi Demokratów. W Dixiville Notch Obamę poparło 15 z 21 głosujących, podczas gdy McCain zgromadził 6 głosów. Z kolei w Hart’s Location na senatora z Illinois oddano 17 głosów a na Republikanina – 10. Te głosowania tradycyjnie rozpoczynają wyborczy maraton w USA.