Po trzynastu godzinach lotu, lądujemy w Johanessburgu. Jest wieczór. Pierwsze zaskoczenie to pogoda. Wieczór jest po prostu chłodny. W Afryce jest teraz środek wiosny. Johanessburg położony jest na płaskowyżu, na wysokości 1.700 m n.p.m. W dzień temperatura w granicach 25 stopni C, wieczory i ranki chłód. Klimat Południowej Afryki jest bardzo zróżnicowany. W położonej o 70 km od Johanessburga stolicy kraju, Pretorii, temperatura jest wyższa o około 3 stopnie zaś 120 km dalej w Sun City – połudnowoafrykańskim Las Vegas – już o 5, 6 stopni.
Tuż po przylocie zaskakuje stosunek czarnych mieszkańców Południowej Afryki do białych. Jest życzliwy. Nie wyczuwa się żadnej niechęci czy uprzedzenia. Po latach apartheidu, to jest chyba największe osiągnięcie nowego rządu i osobiście Nelsona Mandeli. Ale chociaż apartheid został zlikwidowany, elementy segregacji nadal się utrzymują. W Soweto (nazwa od skrótu SWT – południowo zachodnie miasto) mozna się założyć o wielkie pieniądze, że nie zobaczy się na ulicy białego człowieka. Soweto to dzielnica czarnych. Nawet inni kolorowi tutaj nie mieszkają. Ale Soweto, nie jest dzielnicą slamsów. Istotnie domki są maleńkie i stłoczone, ale – jak na dzielnicę murzyńską – jest nawet czysto. W Soweto można odwiedzić jedyną na Świecie ulicę, przy której mieszka dwóch laureatów nagrody Nobla: Nelson Mandela i Desmond Tutu.
W nowych dzielnicach i centrach handlowych można spotkać białych i czarnych, żyjących tutaj w zgodzie i budujących nowy naród. Czy to się uda ? Różnice kulturowe są ogromne. Przygnebiające wrażenie robi City, centrum Johanessburga. Hotele i firmy zostały pozamykane. Nastąpił niekontrolowany napływ czarnych do centrum. I to głównie nielegalnych imigrantów z sąsiedniego Mozambiku i Zimbabwe. Na ulicach jeden wielki śmietnik. Czarni rozkładają na chodnikach swoje straganiki a całe rodziny po prostu siedzą na ulicach w przygnębiającym letargu. Wieżowce godne Manhatanu są puste, szyby częstokroć powybijane. City – centrum Johanessburga po prostu wymarło.
Bardzo fajny tekst, daje punkt odniesienia do myślenia o południowej afryce.
Dnia 6 kwietnia w wypadku samochodowym zginęli Pani Alicja Kuchcińska-Sussens i jej syn Ian Ewa Żelazna
Naprawdę fajny tekst. Miło się go czyta.
Właśnie czegoś takiego potrzebuje do mojego reportaża.
Polecam książkę o Kazimierzu Nowaku – pieszo rowerem przez czarny ląd-
Czy jakoś tak 😛
Jestem zszokowany tą wiadomością którą przeczytałem dopiero dzisiaj. Byliśmy z żoną u ś.p. Alicji Kuchcińskiej-Susens w marcu 2002r przez 3 dni. Miłe są to wspomnienia.
M.M.P z Katowic