Stan polskiego sądownictwa wymaga reformy.
[Ten tekst powstał w 2007 r. (czerwoną czcionką dodano kilka uwag) – i od tego czasu nic się w moich poglądach nie zmieniło; podstawowa teza tego artykułu o solidarności środowisk prawniczych w procesie reformowania wymiaru sprawiedliwości]
Dzisiaj adwokatowi łatwiej jest przewidzieć wyrok Sądu Ostatecznego niż orzeczenie sądu polskiego.
Proponowane najpierw przez Zbigniewa Ziobrę PiS a [następnie] przez Jarosława Gowina PO (a i wczesniej przez poprzednich ministrów) „reformy”, nie prowadziły ani do systemowej poprawy jakości orzecznictwa polskich sądów ani do usprawienia ich działania.
Głośne sądy 24 godzinne to tylko hasło. Popularne i społecznie popierane, a przede wszystkim pracujące na popularność medialną ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry (dzisiaj kompletnie zapomniane i niedziałające) tak jak deregulacja pracowała na popularność Jarosława Gowina, jednakże nie wnoszące nic do usprawnienia działania sądów i podniesienia poziomu orzecznictwa (a deregulacja w dłuższej perspektywie podziała wręcz odwrotnie – doprowadzając do obniżenia się zarówno poziomu świadczonych obywatelom usług prawnych jak i poziomu przecznictwa sądowego).
Polityka ministerstwa sprawiedliwości wymierzona była i jest (obecnie już w sposób jawny i niekamuflowany) przeciwko środowiskom prawniczym i ich samorządom. Prowadzona jest w sposób konfliktujący środowiska prawnicze nie tylko z ministerstwem ale także między sobą.
Tymczasem prawdziwa reforma powinna być oparta na tym, co w Polsce raz się udało ! Na SOLIDARNOŚCI ! Tak jest ! Na instytucjonalnej – nie towarzyskiej – solidarności środowisk prawniczych i ich wspólnej odpowiedzialności za całokształt wymiaru sprawiedliwości. Dzisiaj odbiera się kolegiom sędziowskim sądów okręgowych ich prawa na rzecz dyspozycyjnych wobec ministra prezesów sądów. To polityka wyrażająca nieufność wobec sędziów i ubliżająca godności ich zawodu.
Reforma sądownictwa oparta na instytucjonalnej SOLIDARNOŚCI środowisk prawiczych powinna zakładać coś wręcz przeciwnego: maksymalne poszerzanie uprawnień kolegiów sądów okręgowych i apelacyjnch. Z jednym wszak zastrzeżeniem: w skład tych kolegiów powinni wchodzić adwokaci i prokuratorzy i to w liczbie przekraczającej liczbę sędziów w kolegium sądu. Bo przecież sędzia pełni rolę służebną wobec stron i to strony powiiny oceniać jego pracę i decydować o awansie i przydziale spraw. Z drugiej zaś strony gdyby sędzia był świadom tego, że jego awans zależy w jakiejś mierze od głosu adwokatury i prokuratury – o ileż podniosłaby się kultura sali sądowej i na pewno poziom orzekania.
Kiedy w 2007 r. ogłosiłem tę tezę (a w 2010 r. opublikowałem) zostałem odsądzony od czci i wiary przez środowisko sędziowskie. Mój artykuł nazwany został „największą bzdurą roku”, co było jeszcze okresleniem najłagodniejszym. W istocie rozpoczęcie nawoływania do środowiskowej solidarności środowisk prawniczych od zakwestionowania sędziowskiej samorządności musiało budzić takie reakcje i doskonale to rozumiem. Tyle tylko, że koncepcja ta została źle zrozumiana. Ograniczenie sędziowskiego korporacjonizmu musi być połaczone z wizją „korony zaawodów”, czyli postulatem, z którym absolutnie wszyscy się zgadzają: że bycie sędzią jest ukoronowaniem zawodów prawniczych. No i jak to z postulatami bywa, wszyscy tę tezę uznają za słuszną a wszyscy działają przeciw niej.
Innymi słowy – mówiąc o ograniczeniu samorządności sędziowskiej – nie mówię o stanie obecnym ale o takim stanie systemu, gdy sędzią zostaje się po wielu latach praktyki w innym zawodzie prawniczym. Siłą rzecz pośród adwokatów i radców a także prokuratorów (z pośrednim etapem bycia sędzią śledczym – o czym kiedy indziej) wybierani byliby sędziowie a przepływ kadr między profesjami nie byłby tylko czczym postulatem. Tak węc nie należy koncepcji poszerzenia uprawnień kolegiów sądów odnosić do obecnego stanu prawnego, bo wówczas oczywiście rodzą się nieporozumienia. Jasne jest także, że całościowa koncepcja nie mogłaby być zrealizowana z dnia na dzień i wymagałaby wieloletniej perspektywy czasowej liczonej na wiele lat.
Pojęcie “wymiaru sprawiedliwości” zdefiniowane jest w Rozdziale VIII Konstytucji RP, w którym stwierdzono, że:
Wymiar sprawiedliwości w Rzeczypospolitej Polskiej sprawują Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne oraz sądy wojskowe.
Definiując pojęcie “wymiaru sprawiedliwości” ustawodawca konstytucyjny nie uwzględnił w przepisach roli jaką w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości odgrywają: prokuratura jako rzecznik interesu i łądu publicznego, oraz adwokatura jako reprezentant i obrońca praw obywateli.
Gdyby nie zasady wykładni systemowej Konstytucji RP, która w art. 42, gwarantuje obywatelom prawo do pomocy prawnej i obrony, stwierdzając, że Każdy, przeciw komu prowadzone jest postępowanie karne, ma prawo do obrony we wszystkich stadiach postępowania. Może on w szczególności wybrać obrońcę lub na zasadach określonych w ustawie korzystać z obrońcy z urzędu,możnaby z konstytucyjnej definicji pojęcia “wymiar sprawiedliwości” wywieść zasadę, że polski system sądowniczy jest systemem inkwizycyjnym.
Konstytucja RP – mimo że prawo do obrony obywatelom gwarantuje – nie wspomina o adwokaturze ani prokuraturze jako istotnych czynnikach sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Dlatego właśnie, środowiska prawnicze powinny się zmobilizować żądająz zmiany Konstytucji RP poprzez wprowadzenie zapisu, że Wymiar sprawiedliwości w Rzeczypospolitej Polskiej sprawują Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne oraz sądy wojskowe, wraz z prokuraturą jako rzecznikiem interesu i ładu publicznego oraz adwokaturą jako reprezentantem i obrońcą praw obywateli; w sprawach wykroczeń orzekają sędziowie pokoju wybierani w wyborach powszechnych.
Taka prosta zmiana, w zasadzie odzwierciedlająca istniejący stan rzeczy, zapobiegłaby manipulacjom przy ustawie o ustroju sądów powszechnych, które naruszają konstytucyjną niezależność sądownictwa od innych władz. Pozwoliłaby także normatywnie na takie włączenie prokuratury i adwokatury w sprawowanie wymiaru sprawiedliwości, które czyniłoby te instytucje współodpowiedzialnymi za działanie polskiego sądownictwa.
Ponieważ Konstytucja w zakresie regulacji ustroju sądów powszechnych odsyła do ustawy zwykłej, nawet bez jej zmiany możliwe jest wprowadzenie swoistej INSTYTUCJONALNEJ ZASADY SOLIDARNOŚCI między sędziami, prokuratorami i adwokatami, która miałaby na celu wzajemną kontrolę i kształtowanie systemu sądownictwa w sposób zapewniający realizację od dawna postulowanych zmian, takich jak zasada, że funkcja sędziego jest ukoronowaniem zawodów prawniczych oraz zapewniała bieżącą kontrolę pracy sądów i sędziów bez zarzutu ograniczania sędziowskiej niezawisłości.
Zasada INSTYTUCJONALNEJ SOLIDARNOŚCI w wymiarze spraiedliwości powinna znaleźć swój wyraz w dopuszczeniu prokuratorów i adwokatów do realnego wpływu na politykę kadrową i organizację sądów poprzez udział (i to dominujący) prokuratorów i adwokatów w kolegiach sądów okręgowych i kolegiach sądów apelacyjnych (a można by pomyśleć także o kolegiach sądów rejonowych).
Innymi słowy, tzw. korporacjonizm sędziowski, czyli oddanie władzy nad sądami w ręce samych sędziów, powinien być zlikwidowany nie poprzez ograniczenie kompetencji kolegiów sądów a poprzez zmianę składu tych kolegiów.
Zgromadzenia Ogólne sędziów poszczególnych sądów powinny być wyłącznie organami reprezentującymi interesy sędziów jako grupy zawodowej i pozbawione jakiegokolwiek wpływu na funkcjonowanie sądów poza wyborem delegatów do kolegiów sądów.
Kolegiom należy poszerzyć zakres kompetencji administracyjnych w stosunku do sądów. To kolegia powinny mieć głos decydujący o awansach sędziów, delegowaniu sędziów do orzekania w określonym wydziale, wyboru prezesów sądów (przy czym prezes sądu nie musiałby być wybierany spośród sędziów danego sądu a nawet w ogóle spośród sędziów i mógłby stawać się sędzią z chwilą wyboru).
Jeśli zatem w skład kolwgiów sądów wchodziliby delegaci sędziów wybrani przez zgromadzenia ogólne sędziów, prokuratorzy i adwokaci wybrani przez zgromadzenia izb adwokackich; zarówno prokuratura jak i adwokatura stawałyby się współodpowiedzialne za pracę sądów. Takie zwiększenie kompetencji adwokatury i prokuratury w stosunku do sądownictwa pozwoliłoby na akceptację postulatu wspólnego sądownictwa dyscyplinarnego dla wszystkich środowisk prawniczych. Powinno ono być ukształtowane w ten sposób, że sądy dyscyplinarne pierwszej instancji powinny pozostawać w gestii samorządów prawniczych, zaś przy sądach apelacyjnych powstać powinny – złożone z przedstawicieli wszystkich korporacji prawniczych – komisje etyki zawodów prawniczych, które w postępowaniu dyscyplinarnym byłyby sądami drugiej instancji wyłącznie o uprawnieniach kasacyjnych.
Takie zmiany spowodowałyby bez wątpienia wzrost poziomu orzecznictwa, poprawiłyby poziom kultury sali sądowej i miały korzystny wpływ na kształtowanie składu osobowego wszystkich korporacji prawniczych. Wreszcie zasada, że zawód sędziego jest ukoronowaniem zawodów prawniczych zyskałaby realne podstawy a nie była li tylko ładnym ale nierealnym postulatem.
Podobnie do nowego usytuowania kolegiów sądów (w zakresie składu), powinien zostać zmieniony skład Krajowej Rady Sądownictwa, poprzez zwiększenie w niej udziału prokuratorów i adwokatów.
Żeby można przeprowadzić taką reformę musi oczywiście istnieć wola polityczna. Na poparcie środowisk prawniczych nie ma co liczyć. Bo takie zmiany to nie uzyskanie przywilejów ale obarczenie wszystkich środowisk prawniczych większą odpowiedzialnością.
Jerzy Marcin Majewski