Tajemnica wigilijnego śledzia

Tajemnica wigilijnego śledzia

Śledź w śmietanie na Wigilię to potrawa obowiązkowa. Śledzia jak przyrządzić każdy wie. Ładnie wymoczone matjasy (współcześnie nie dłużej niż 3. godziny – dawniej widocznie była większa zawartość soli w soli, bo moczyć trzeba było całą noc), kroimy w skośne dzwonka (taki kształt trochę kopytek). Śmietanę kwaśną gęstą 18% bierzemy. Do niej kładzie się bardzo drobno pokrojona cebula i kwaśne jabłko też w drobną kosteczkę. Proporcje: 2/3 cebuli do 1/3 jabłka. A teraz sekret rodzinny i tajemnica kulinarna wielka: zanim śledzika obłożymu dokładnie śmietaną z cebulą i jabłkiem, każde dzwonko posypujemy nieco utłuczonym owocem jałowca (suszone ogólnie dostępne jako przyprawa).

Z tłuczeniem jałowca w moździerzu jest zawsze pewien kłopot, bo jagody mimo że suszone pozostają lekko wilgotne i tłuc się nie dają – kto by lubił – ale jak się postaramy to utłuczemy; a to posypywanie, to będzie raczej natarcie każdego dzwonka utłuczonym jałowcem (no i bez przesady). Można sobie nieco ułatwić pracę i jagody jałowca podsuszyć w temperaturze około 120 stopni w piekarniku. Tłuką się łatwiej ale jednak nieco zmieniają smak, więc odradzam. Śledzika okładamy na salaterce śmietaną z cebulką i jabłkiem ale bardzo ostrożnie, żeby jałowiec pozostał na śledziu i nam nie przelazł do śmietany, bo efekt popsuje.

Kto nie wierzy, że tym sposobem wzbogacamy tradycyjnego śledzika niech spróbuje. U mnie od zawsze właśnie taki był tradycyjny – no to z biegiem lat pośród znajomych się rozpowszechnił i zyskał miano śledź w śmietanie po adwokacku.

 

Smacznego

(jmm)