Piotr Kardas, Maciej Gutowski
Porządków w wymiarze sprawiedliwości nie można zaczynać od rewolucji. Może to wywołać tylko szkody. W dużej części po stronie obywatela.
Cyfryzacja wymiaru sprawiedliwości wynika z postępujących zmian w sferze społecznego komunikowania się wpływających wprost na stosowanie prawa. Podobnie jak inne zmiany związane z rozwojem nauki i wdrażaniem nowoczesnych technologii, ma swoje zalety i wady. Jest jednak nieuchronna. Nie da się jej zatrzymać odwołaniem do zalet tradycyjnego sposobu sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Pandemia Covid-19 jedynie przyspieszyła poszerzenie sfer, w których cyfrowe sposoby komunikowania stają się podstawową formą relacji między uczestnikami postępowań służących stosowaniu prawa.
Zmiany generują jednak poważne zagrożenia, trzeba je więc wprowadzać stopniowo i mądrze oraz konsultować z uczestniczącymi w sprawowaniu sprawiedliwości prawnikami. Jeśli zostaną oparte na paternalistycznym założeniu wszechwiedzy przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości, negatywne konsekwencje nieuchronnych komplikacji dotkną obywateli. Cyfryzacja stwarza bowiem pokusę ukształtowania rozwiązań ułatwiających działanie sądów kosztem uprawnień stron i ich pełnomocników. Wbrew bowiem przekonaniu niektórych, centralną postacią postępowania sądowego jest obywatel, nie sędzia. To właśnie obywatelowi sąd ma zapewnić realizację konstytucyjnego prawa do sądu, czyli do sprawiedliwego, jawnego, bezzwłocznego, bezstronnego i niezawisłego rozpatrzenia jego sprawy.
E-REWOLUCJA JUŻ DZIŚ
Niedawno zaalarmowała środowisko adwokackie uchwalona ustawa o doręczeniach elektronicznych, przewidująca do 2029 r. stopniowe wdrażanie doręczeń elektronicznych i elektronicznej komunikacji z sądem. Dziś zelektryzował rządowy projekt ustawy o zmianie kodeksu postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw z 15 stycznia 2021 r. (druk nr 899), który bez przygotowania i wdrożenia jakichkolwiek narzędzi informatycznych miałby „doręczeniową e-rewolucję” wprowadzać już dziś. Najważniejsze zmiany dotyczą kodeksu postępowania cywilnego i ustawy covidowej z 2 marca 2020 r.
Przewidziano w nich m.in. jako zasadę odbywanie rozpraw i posiedzeń jawnych w formie odmiejscowionej, z uprawnieniem przewodniczącego do zarządzenia posiedzenia niejawnego. Posiedzenie jawne będzie mogło odbyć się w tradycyjnej formie (art. 9 pkt 1 projektu), tylko gdy sąd uzna to za konieczne i nie sprzeciwią się temu względy epidemiczne.
Wracają też „sprawy pilne” oraz propozycja wprowadzenia zasady rozpoznawania spraw przez sąd w składzie jednego sędziego. Skład trzyosobowy stanowiłby wyjątek, stosowany jedynie na zarządzenie prezesa sądu, o ile ten uzna to za wskazane ze względu na szczególną zawiłość lub precedensowy charakter sprawy. Podyktowane ma być to zagrożeniem epidemiologicznym, jakie zdaniem projektodawcy stwarzają sobie nawzajem trzy osoby zasiadające w składzie sądu, i uzasadnione zaskakującym spostrzeżeniem, że „nie ma obiektywnych i sprawdzalnych danych pozwalających na przyjęcie, że wyrok wydany w składzie jednego sędziego jest mniej sprawiedliwy niż wydany w poszerzonym składzie, czy też że sprawa została mniej wnikliwie zbadana przez jednego sędziego niż trzech”. Dodatkowo Sąd Najwyższy nie ma też być związany wnioskiem skarżącego o rozpoznanie skargi kasacyjnej na rozprawie.
ZŁAPAĆ W LOCIE
Szczególne groźny wydaje się art. 9 pkt 4 projektu wprowadzający zasadę komunikacji elektronicznej między sądem i fachowymi pełnomocnikami. Na adwokatów i innych profesjonalnych pełnomocników nakłada w postępowaniu cywilnym obowiązek umieszczenia w piśmie procesowym adresu poczty elektronicznej i numeru telefonu. Podanie ich do wiadomości sądu ma być tożsame z wyrażeniem zgody na wykorzystywanie tych danych przez sąd w dalszym toku sprawy. Przewiduje też, że cyfrowe odwzorowania pism procesowych, zawiadomień, wezwań i orzeczeń uznaje się za doręczone w następnym dniu roboczym od chwili wprowadzenia ich przez sąd do środka komunikacji elektronicznej oraz że doręczenie takie wywołuje skutki procesowe określone w k.p.c. właściwe dla doręczenia odpisu pisma procesowego, zawiadomienia, wezwania lub odpisu orzeczenia. Zmiany wynikające z art. 9 projektu mają „łapać w locie” postępowania w toku.
Zestawienie tych obowiązków ze skutkiem doręczenia „w następnym dniu roboczym od wprowadzenia przez sąd do środka komunikacji elektronicznej” budzić musi najgłębsze obawy. Tendencja sądów do przerzucania ciężaru prowadzenia postępowania na strony i adwokatów może znaleźć wyraz w automatycznym uznaniu skuteczności doręczenia i ograniczeniu badania prawidłowości w razie wniosku o przywrócenie terminu. Oznaczałoby to, że cały ciężar informatyzacji będzie spoczywał na barkach obywateli i adwokatów. Byłaby to niewłaściwa, niedopuszczalna i antyobywatelska droga. Kolejne pozorne przyspieszenie spraw kosztem jakości.
Z powodu obowiązujących regulacji prawnych umożliwiających wykonywanie zawodu adwokata osobom niezinformatyzowanym prace nad informatyzacją należy rozpocząć od standardu adwokata sądowego. Występują poważne różnice – od prawników e-wykluczonych po znakomicie funkcjonujących w sferze e-komunikacji prawników biznesowych. Procesu cyfryzacji nie da się już choćby z tego powodu przeprowadzić rewolucyjnie. W pierwszej kolejności trzeba stworzyć narzędzia informatyczne, w tym instrumenty dostępu odpowiadające skrzynce e-puap, gwarancje bezpiecznej transmisji danych, dostęp do zdigitalizowanych akt oraz mechanizmy gwarancyjne dla stron i ich adwokatów. Przewidzieć okres przejściowy, umożliwiający dostosowanie się adwokatów do nowych wymogów. Rozpocząć od zasady dobrowolności, nie obowiązku. Dostrzec, że wejście „maila na skrzynkę” nie powinno wywoływać automatycznego skutku doręczenia, lecz pozostawiać przestrzeń czasową dla adwokata na pobranie przesyłki z serwera. Procesu tego nie da się przeprowadzić rewolucyjnie, wywoła to tylko szkody, niestety w zasadniczej części po stronie obywatela.
adw. prof. dr Maciej Gutowski
adw. prof. dr Piotr Kardas
Felieton opublikowany w rp.pl
Rzeczpospolita.pl 26 stycznia 2021 r.