Oceniając wydatki jakie ministerstwo sprawiedliwości ponosi w związku z drukiem i dystrybucją znaków opłaty sądowej (w artykule Policzmy) oraz proponując inne niż likwidacja znaków opłaty oszczędności budżetowe związane z drukiem i dystrybucją znaków popełniłem błąd. Usprawiedliwia mnie fakt, że pisząc o kosztach druku i dystrybucji znaków opierałem się na informacji ministra sprawiedliwości, zamieszczonej w uzasadnieniu pierwszego projektu założeń do ustawy o zmianie ustawy o kosztach sądowych, z której wynikało, że Skarb Panstwa z tytułu dystrybucji znaków płaci bankowi PKO BP 9% prowizji, zaś innym podmiotom sprzedającym znaki opłaty od 0% do 5% prowizji. Tak podana przez ministra sprawiedliwości informacja prowokowała pytanie: dlaczego bank PKO BP korzysta z uprzywiljowania i otrzymuje aż tak wysoką prowizję (liczoną od nominału sprzedanych znaków).
Ponieważ przez lata praktyki adwokackiej nigdy nie kupiłem znaczka opłaty sądowej w banku PKO BP, informacja ministra sprawiedliwości nie dawała mi spokoju i poprosiłem o udzielenie informacji publicznej o treści umowy zawartej przez ministra sprawiedliwości z bankiem PKO BP. Ministerstwo sprawiedliwości zareagowało bardzo szybko (tutaj wyrazy uznania) udostępniając treść umowy.
Okazuje się, że bank PKO BP otrzymuje 9% prowizji od każdego sprzedanego znaczka opłaty sądowej a ministerstwo sprawiedliwości nie płaci innym sprzedawcom od 0% do 5% prowizji. Sprzedawcy detaliczni otrzymują swoją prowizję od banku PKO BP, zatem wypłacana jest ona z 9-cio procentowej prowizji tego banku; przy czym 7% prowizji po zakończeniu okresu rozliczeniowego płacone jest z budżetu Sądu Apelacyjnego w Krakowie a 2% przez sądy, które zawierają umowy z podmiotami sprzedającymi detalicznie znaki opłaty. Sądy wypłacają bankowi 2% prowizji w oparciu o faktury VAT wystawiane przez bank PKO BP, przy czym prowizja od sprzedaży znaków z podatku VAT jest zwolniona.
Muszę wycofać się z tezy, że 9% prowizji dla banku PKO BP to prowizja wysoka. Bank PKO BP nie jest sprzedawcą detalicznym znaków opłaty sądowej. Prowizja banku PKO BP pomniejszana jest o prowizję, którą bank wypłaca sprzedawcom detalicznym. A ponieważ sprzedawcy detaliczni otrzymują do 5% prowizji, bankowi pozostaje jedynie 4%. A to jest prowizja rozsądna, zważywszy na zakres czynności jaką umowa między ministrem sprawiedliwości a bankiem PKO BP o dystrybucję znaków opłaty sądowej powierza bankowi.
Otóż ministerstwo sprawiedliwości w procesie druku i dystrybucji znaków opłaty sądowej nie robi w zasadzie nic. Od dnia 12 czerwca 2009 r. czynności związane ze zleceniem druku i nadzorem nad dystrybucją znaków opłaty sądowej, wykonuje Sąd Apelacyjny w Krakowie. Natomiast wszelkie czynności, poczynając od odbioru znaków z Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, poprzez ich przechowywanie w skarbcu bankowym, zawieranie umów z podmiotami sprzedającymi znaki w punktach sprzedaży detalicznej, rozliczanie sprzedaży a nawet planowanie zapotrzebowania na znaki, wykonuje bank PKO BP.
Przyznaję, ż postulat – który zgłaszałem – aby oszczędności budżetowych poszukiwać w obniżeniu prowizji dla banku PKO BP, po analizie umowy pomiędzy ministerstwem sprawiedliwości a bankiem, nie jest do końca zasadny. Wydaje się, że gdyby czynności powierzone bankowi wykonywało ministerstwo sprawiedliwości, koszty dystrybucji znaków byłyby znacząco wyższe. Oczywiście rozłożyłyby się one na koszty wyspecjalizowanych jednostek ministerstwa, pensje urzędników, koszty materiałowe i inne – i nie byłyby w budżecie ministerstwa samodzielną pozycją.
Tak więc poszukiwania oszczędności na płaconej za dystrybucję znaków prowizji można by postulować jedynie poprzez ogłoszenie przetargu bądź negocjacje z Bankiem Pocztowym, który – wydaje się – mógłby zaoferować niższą prowizję przy uwzględnieniu, że posiada stosowną infrastrukturę do detalicznej sprzedaży znaków, i prowizja z tej części sprzedaży w całości pozostawałaby w banku, rekompensując obniżenie prowizji od całości czynności dystrybucyjnych. Jak zwał tak zwał, oszczędności z tytułu płaconej prowizji nie byłyby znaczące a prezentowana przeze mnie dotychczas teza, że prowizja w wysokości 9% jest rażąco wysoka, okazała się niezasadna.
Minister Sprawiedliwości proponując likwidację znaków opłaty sądowej w istocie działa jak prezes spółki akcyjnej i chce „poprawić wynik ekonomiczny” resortu i oszczędzać poprzez przerzucenie kosztów dystrybucji znaków na klienta (czytaj: obywatela). Pomysł jest prosty. Opłaty od czynności opłacanych znakami i tak i tak uiszczone zostaną. Skoro tak, to po co drukować znaki i wykazywać w budżecie ministerstwa koszty ich dystrybucji, skoro od opłat uiszczanych przelewami prowizję bankowi zapłaci klient (czytaj: obywatel). Że taka argumentacja sprzeczna jest z obowiązkiem Państwa, ponoszenia kosztów organizacji wymiaru sprawiedliwości, minister sprawiedliwości zapomina. A nie powinien. Nie jest prezesem firmy Ministerstwo Sprawiedliwości S.A.
Minister sprawiedliwości pomija także dyskretnym milczeniem fakt, że obie instytucje, którym płaci za druk i dystrybucję znaków opłaty sądowej – zarówno Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych S.A. jak i Bank PKO BP S.A. – są spółkami Skarbu Państwa. Tym samym i podatki i dywidenda wypracowana na druku i dystrybucji znaków opłaty sądowej wracają do Skarbu Państwa. Na likwidacji znaków „zaoszczędzi” ministerstwo sprawiedliwości a koszty poniesie obywatel. Tak Minister Jarosław Gowin rozumie ideę Przyjaznego Państwa.
Obecnie minister sprawiedliwości płaci prowizję bakowi, który jest spółką Skarbu Państwa. Po likwidacji znaków, prowizję od opłat zapłaci obywatel. Tyle, że nie do budżetu a do kasy różnych banków.
Jerzy Marcin Majewski