Adwokatura od kuchni
Dzisiaj mielone
Nie może być polskiej kuchni bez przepysznych, pachnących, mielonych.
To bez dwóch zdań jest oczywiste. Tradycji musi stać się zadość. Czy można w ogóle wyobrazić sobie dobrą kuchnię bez kotletów mielonych?
Nasze będą tym razem lekkie i niezwykle smaczne, a jak ma być klimatycznie to ze śpiewem.
Zatem sięgamy po dobre mięso wieprzowe: łopatkę; i wołowe, po ok. 0,4 kg każde z nich. Góra z górą się nie zejdzie, ale te dwa mięsiwa połączą się dla wykwintności tego dania.
Już jesteśmy w kuchni i zabieramy się za nasze przysłowiowe mielone.
Mięso mielimy i wkładamy do szklanej misy, dodajemy dwa jajka, sól, pieprz, łyżeczkę tymianku, łyżeczkę octu, mieszamy i odstawiamy na bok.
Teraz nasza patelnia, stalowa lub ceramiczna. Nalewamy do niej oliwę z oliwek (najlepiej extra virgin) i po mału rozgrzewamy. Na desce kroimy pewnymi ruchami noża na drobne kawałki cebulę, dwa ząbki czosnku, paprykę czerwoną słodką, papryczkę chili i natkę pietruszki; i wyjazd na rozgrzaną oliwę.
Powracamy do naszego mięsiwa i dodajemy do niego ostudzoną zawartość z patelni; mieszamy dokładnie, w trakcie mieszania dodajmy 3 łyżki wody lekko gazowanej.
W zwilżonych wodą dłoniach formujemy kotlety, obtaczamy w bułce tartej i wyjazd na rozgrzaną patelnię z oliwą.
Po 3 minuty z każdej ze stron tak prawidłowo smażymy po czym delikatnie zdejmujemy i pozostawiamy na moment na ręczniku papierowym.
W międzyczasie powinniśmy już kończyć gotowanie ziemniaków i mieć sałatę z sosem (jogurt wzbogacony majonezem, szczyptą soli pieprzem i łyżeczką octu). Wszystko wędruje na stół, zapach roznosi się po całej kuchni i w jadalni.
A teraz wspólna celebracja tego dania. Zanurzymy się w smakach, spojrzymy na siebie, porozmawiamy o tym co dzisiaj nas spotkało, odpoczniemy i pomarzymy przy lampce dobrego, czerwonego wytrawnego wina,
z naszej domowej piwniczki.
Smacznego
Marek Morawski