Memoriae causa scripsi – ze sztambucha asesora (1.)

MacLawye® rozpoczyna publikację pamiętników, wspomnień, refleksji przedstawicieli wszystkich zawodów prawniczych – pod ogólnym tytułem “Memoriae causa scripsi”. Zachęcam wszystkich młodych prawników do nadsyłania swoich prac; zaś prawników z “wyższej kategorii wiekowej” do nadsyłania swoich wspomnień. (jmm)


Janka Nowak
Pierwszy tydzień
Wchodzę po schodach.
To moje serce tak bije ?
Sala to zwęża się to rozszerza, toga jest jak ciężka zbroja, ręce drżą. A co jeśli zorientują się, że się boję?
Wprowadzają tego człowieka. Wygląda okropnie. Wiem, że zabił – Prokurator mi już to powiedział. Staje przede mną i drży, drżą mu ręce a z nimi krzak róży wytatuowany na przedramieniu. Nie mogę uwierzyć, ale on boi się bardziej ode mnie . A jednak. Jest tak przerażony, że płacze, najwyraźniej myśli, że zaraz wydam wyrok –kara śmierci. To jego pierwszy kontakt z sądem. Nie możemy się dogadać, gdy proszę aby ściągnięto mu kajdany policjanci patrzą na siebie i zerkają na mnie z kompletną dezaprobatą.
Poprawiam łańcuch, powtarzam polecenie. Kajdanki ściągnięto. Czuję się jakbym stanęła w bikini na środku kościoła podczas uroczystej mszy. Chyba powinnam była udawać, że się na tym znam. Autorytet potrzebny mi jak powietrze.
Prokurator grzmi. Na niego, na mnie, na cały świat pełen plugawej przestępczości. Kończy, siada, zerka i rzuca tekst, że chyba nie poczeka bo rozstrzygnięcie jest pewne, a przecież –już późno.
Nic nie mówię. Nie chcę popełnić gafy.
Gdy już wychodzą wreszcie mogę zebrać myśli. Czytam akta. Wiem, że to pomyłka, że to nie tak, tylko jak te myśli ubrać w mądre słowa? Jak przekonać, że chłopak musiał użyć butelki bo gdyby tego nie zrobił, zostałby pobity, skopany, zniszczony przez barci Z.
Robili to już wcześniej. Wiele razy. Zatruli mu życie, zniszczyli jego ego, pobili nawet jego dziewczynę. Musiał się bronić przed kolejnym atakiem jak zaszczute zwierzątko, a butelka tylko przypadkiem naruszyła tętnicę oprawcy.
Nie wiem kiedy mija trzecia godzina. PP ma taką minę, jakbym właśnie odebrała mu pracę. Jest piątek godzina 19.00. Nikt normalny o tej porze nie pracuje. Normalni czytają wniosek, krzyczą na podejrzanego, a następnie aresztują go w 15 minut. Przecież sekretarki mają szymel na zastosowanie, wystarczy tylko wypełnić luki z nazwiskiem i wpisać zarzut. No tak, ale czego się można spodziewać po asesorze w pierwszym tygodniu pracy.
Gdy czytam postanowienie, sama nie wierzę w to, że to się dzieje naprawdę , a PP nie padł na miejscu trupem.
Teraz z perspektywy lat wydaje mi się, że mój głos brzmiał wtedy jak dzwon, a pierś wypinała się niczym żagiel. Ale wówczas, w pierwszym tygodniu pracy –gdy działo się to naprawdę, mówiłam prawie szeptem, huczało mi w głowie, policzki pulsowały. Czułam się tak mała i zbita z tropu, że znaczenie słów „zobaczymy co na to powie Przewodniczący, apelacja Panią zmiecie razem z tym bzdurnym postanowieniem , no! a asesurę trzeba skończyć!” dotarło do mnie dopiero po kilku godzinach.
Tydzień bez snu. Po tygodniu Sąd Okręgowy podzielił stanowisko, braku przesłanki ogólnej podejrzenia popełnienia przestępstwa – skoro atak w istocie był obroną konieczną.
Wiem, że chłopak ten nigdy nie został skazany.
Słyszałam, że już przypięli mi „łatkę” takiej co to się kompletnie nie zna i nie ma doświadczenia. Cóż. Teraz będą ją musieli odczepić.
Przynajmniej po tym dniu, w którym przestanę wierzyć, że każdy kogo nie złapano na gorącym uczynku jest niewinny.