McCain & Obama – sondażowy ranking

W przeddzień wyborów prezydenckich w Stanch Zjednoczonych sondażowa przewaga Baraka Obamy jest na tyle wyraźna, że wszyscy komentatorzy i analitycy zaczęli się już przyzwyczajać do jego wygranej.

Wydaje się jednak, że McCain może jeszcze te wybory wygrać.

[wiadomosci.gazeta.pl]

Gdyby kandydat Partii Demokratycznej Barack Obama jednak przegrał wtorkowe wybory, mając jeszcze kilka dni wcześniej sondażową przewagę 6-11 procent, byłaby to chyba największa sensacja w dziejach amerykańskich wyborów prezydenckich. 

[youtube=http://pl.youtube.com/watch?v=RfdBvJvNS2c]

Co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Oto na co jeszcze liczy kandydat Partii Republikańskiej John McCain:

1. Efekt Bradleya

Polega na tym, że biali wyborcy w sondażach deklarują poparcie dla czarnoskórego polityka. Ale gdy przychodzi co do czego i oddają swój głos za kotarą w lokalu wyborczym, wybierają kandydata białego. Według tej teorii, biali wyborcy wstydzą się swoich uprzedzeń rasowych (dlatego ankieterowi przeprowadzającemu sondaż deklarują poparcie dla Murzyna), ale te uprzedzenia biorą górę, gdy mogą anonimowo oddać głos.

Nazwa wzięła się od Toma Bradleya, murzyńskiego kandydata na gubernatora Kalifornii w 1982 roku. Sondaże pokazywały, że jest superfaworytem. Jednak przegrał z białym rywalem. 

Występowanie efektu Bradleya podejrzewano jeszcze w kilku innych wyborach lokalnych, także w prawyborach 2008 roku (np. w New Hampshire, gdy Hillary Clinton, wbrew sondażom, wysoko wygrała z Obamą). Ale głębsze analizy socjologiczne nigdy nie potwierdziły realnego wystąpieniu efektu Bradleya. 

Nigdy wcześniej nie było w Ameryce czarnoskórego kandydata na prezydenta. Dlatego efekt Bradleya pozostaje wielką niewiadomą wyborów 2008.

 

Czy sondaże mówią prawdę ?
Czy sondaże mówią prawdę ?

 
 

Według analizy agencji AP z września, efekt Bradleya może wystąpić w stanach, gdzie silna jest zubożona, słabo wykształcona, biała klasa średnia – np. Pensylwania, Ohio. Według tej analizy (kwestionowanej przez część socjologów), z powodu efektu Bradleya różnica między sondażami a faktycznym wynikiem wyborów może wynieść nawet 6 procent na niekorzyść Obamy. Gdyby do tego rzeczywiście doszło, to McCain zostałby prezydentem. Jeśli efekt Bradleya wystąpi w skali 1-2 procent w niektórych stanach, raczej na pewno będzie to za mało do pobicia Obamy.

2. Sondaże się mylą

Obama prowadzi nie tylko w sondażach ogólnokrajowych, ale właściwie we wszystkich ważnych stanach. Niezależnie od “efektu Bradleya”, zdaniem niektórych republikańskich strategów, sondaże opinii publicznej nie oddają rzeczywistego poparcia dla kandydatów. Sondaże mają się mylić o kilka procent m.in. dlatego, że Obama jest kandydatem, który wywołuje ogromny entuzjazm u swoich zwolenników. Sporo osób może nie podzielać tego entuzjazmu, ale w sondażach deklarować poparcie dla Obamy, bo tak jest “modnie”, bo tak samo deklarują wszyscy koledzy z pracy, gwiazdy show biznesu itd. 

 

3. McCain odrabia       
Kilka sondaży ogólnokrajowych z ostatnich dni pokazało lekkie skurczenie się przewagi Obamy – z 6-11 procent do 4-6 proc. Pojedyncze sondaże z Ohio, Florydy, Pensylwanii także mogą świadczyć, że McCain zmniejsza przewagę Obamy. Jeśli jest to rzeczywisty trend, odpowiedź elektoratu na jakieś elementy kampanii McCaina (lub sygnał zwątpienia w Obamę), to w ostatnich dniach szalonej kampanii ten trend może się nasilić (nawet jeśli nie zostanie wychwycony przez kolejne sondaże w tych nerwowych dniach). 
4. McCain lubi zaskakiwać
– Jesteśmy z tyłu w sondażach, mamy mniej pieniędzy, wszyscy skreślają nasze szanse – to dokładnie to, co lubię. Byłem w takich sytuacjach wiele razy – mówił ostatnio McCain w wywiadzie dla telewizji NBC. Rzeczywiście, jego kariera polityczna to cała seria efektownych zaskakujących zwycięstw, osiąganych wbrew prognozom i sondażom. 
W 2000 roku zaszokował Partię Republikańską gromiąc różnicą 18 procent faworyzowanego gubernatora Teksasu George’a W. Busha w prawyborach prezydenckich w New Hampshire. W 2007 roku jego sztab, przygotowujący się do kolejnych prawyborów był w kompletnej rozsypce. I McCain znów zaskoczył “wracając z grobu” i zdobywając nominację Partii Republikańskiej.
– Pamiętajcie, John to fighter, był przecież pilotem myśliwca! – mówią jego wierni zwolennicy.
5. Dzień wyborów
Demokraci, podobnie jak większość obserwatorów, są niemal pewni, że w dniu wyborów – wtorek 4 listopada – dołożą do swojej przewagi sondażowej jeszcze kilka procent dzięki tzw. ground game – “kampanii na dole”. Obama ma kilkakrotnie więcej wolontariuszy i lokalnych sztabów wyborczych w małych miasteczkach. Oni będą chodzić od drzwi do drzwi, roznosić ulotki, przekonywać. Ale Republikanie uchodzą za sprawniejszych w “politycznej telemetrii”, identyfikowaniu wyborców którzy są im bliscy, oraz niezdecydowanych, i docieraniu do tych ściśle określonych domów i mieszkań. Te komputerowe modele socjologiczne i potężne bazy danych pomogły wygrać George’owi Bushowi w 2004 roku, mimo, że to Demokrata John Kerry miał o wiele więcej wolontariuszy. Teraz Republikanie liczą na to samo.
6. Pensylwania       
Ostatnia nadzieja McCaina. Jedyny duży stan, w którym McCain jest w ataku – gdyż Pensylwania to stan demokratyczny. We wszystkich pozostałych dużych stanach, gdzie toczy się najostrzejsza walka – Ohio, Florydzie, Wirginii, Karolinie Płn. – McCain się broni. Bo to stany “republikańskie”, wygrywane przez George’a Busha 4 i 8 lat temu. Sondaże w Pensylwanii dają przewagę Obamie i to 7-14 proc. Ale sztab McCaina wierzy, że w stanie pełnym białych, zubożałych wyborców, którzy już raz odrzucili Obamę (w prawyborach wygrała tu zdecydowanie Hillary Clinton), Republikanin ma jednak szansę. Bez Pensylwanii McCain musiałby wygrać właściwie wszystkie pozostałe 10-12 stanów, w których wynik nie jest jeszcze rozstrzygnięty. A to jest praktycznie niemożliwe.
7. Młodzi nie zagłosują
Jednym z głównych motorów swojej kampanii Obama uczynił zaangażowanie w wybory ludzi młodych. Zwykle młodzież jest najbardziej apatyczną politycznie grupą elektoratu. Młodzi ludzie w Ameryce tradycyjnie po prostu nie chodzą głosować. W wyborach bierze zwykle udział ok. 30-40 proc. osób z kategorii wiekowej 18-24 lata. Wśród starszych głosuje ok. 65 procent. W tym roku sztab Obamy nakłonił do rejestracji wyborczej setki tysięcy ludzi młodych. Na tym opiera nadzieje na osiągnięcie dużo lepszego wyniku niż w Demokraci w 2004 roku. Tyle, że entuzjastyczne popieranie Obamy przez młodzież, nawet zarejestrowanie się w spisie wyborców nie musi sprawić, że gdy przyjdzie co do czego młody wyborca rzeczywiście pójdzie zagłosować. W poprzednich latach, także wbrew deklaracjom z sondaży, młodzi ludzie głosować jednak nie chodzili…
8. Bunt przeciw mediom
Obama jest zdecydowanym faworytem najważniejszych amerykańskich mediów. Oficjalne poparcie dla niego (taka amerykańska tradycja) ogłosiły największe dzienniki – “New York Times”, “Washington Post” i setki innych. W telewizji zdecydowana większość komentatorów okazuje dużo większą sympatię Obamie. Kandydata Demokratów wspierają też bez przerwy obecne w mediach gwiazdy show biznesu, popularni komicy. W tej sytuacji nie tylko w Ameryce naturalną reakcją części elektoratu jest odrzucenie “kandydata mediów”. W Ameryce ma to dość silną anty-establiszmentową tradycję. Takie odrzucenie też byłoby trudne do wykrycia przez sondaże.
9. Strach przed monopolem Demokratów
Oprócz zdobycia Białego Domu Demokraci mają olbrzymią szansę na poszerzenie, i to bardzo znaczne, większości w obu izbach Kongresu. Jest możliwe, że uzyskają w sumie 60 ze 100 miejsc w Senacie, co odebrałoby Republikanom możliwość obstrukcji parlamentarnej (tzw. filibuster). Ponad 50 procentom amerykańskich wyborców nie podoba się sytuacja, w której jedna partia kompletnie dominuje w Waszyngtonie. Sztab McCaina próbuje te sentymenty przeciwko politycznemu monopolowi jednej partii wykorzystać, wzywając do wybrania prezydenta, który nie pozwoli lewicowym radykałom w Kongresie narzucić Ameryce skrajnie lewicowego kursu. 
10. Niezdecydowani za McCainem
Sondaże pokazują, że wciąż spora część elektoratu – 7- 10 proc. pozostaje niezdecydowana. Co po trwającej dwa lata kampanii wydawałoby się niemożliwe… 
Ci niezdecydowani mogą wybrać “bezpiecznie”, stawiając na doświadczenie McCaina. Albo dać się porwać entuzjazmowi i “zmianie” Obamy. Zwykle tacy wyborcy wybierają zachowawczo, kandydata lepiej znanego. Takim jest raczej McCain.
***

Aby McCain jednak pokonał Obamę, nie wystarczy mu spełnienie jednego powyższych warunków. Potrzebna mu jest jakaś ich kombinacja, a nawet spełnienie wszystkich naraz. A oto będzie we wtorek jednak naprawdę bardzo, bardzo trudno.