Wbrew oczekiwaniom PiS prezydent Andrzej Duda nie podpisał nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, tylko skierował ją w trybie prewencyjnym do Trybunału Konstytucyjnego. To oznacza, że ustawa nie wejdzie w życie, dopóki TK nie uzna ją za zgodną z konstytucją. Samo uzasadnienie tej decyzji przez głowę państwa było dość kabaretowe.
Duda przystroił się w piórka obrońcy Konstytucji, tłumacząc, że jako strażnik ustawy zasadniczej nie może podpisać niezgodnych z nią regulacji. W przeszłości, gdy pomagał PiS rozmontować niezależne sądownictwo, m.in. zatwierdzając przerwanie sześcioletniej (zapisanej w Konstytucji) kadencji Krajowej Rady Sądownictwa, jakoś mu to nie przeszkadzało. Jeszcze zabawniej zrobiło się, gdy prezydent ogłosił, że teraz oto konstytucyjność ustawy badać będzie Trybunał Julii Przyłębskiej.
Dom wariatów
Bez względu jak się to skończy to jest ponury żart. Duda „autoryzuje” niekonstytucyjny trybunał. Wypłaty z UE nie będzie. A Trybunał Julii Przyłębskiej może w ogóle się nie zebrać, bo tam ziobryści walczą na noże z kaczystami. To są kpiny z legislacji i w ogóle z państwa.
Jek się jednak zbierze, to albo uzna ustawę o SN za sprzeczną z Konstytucją (wydając tym samym wyrok zgodny z prawem, i – moim zdaniem – mocno zawstydzający opozycję); albo uzna, że ustawa jest z Konstytucją zgodna, bo skoro wszyscy prawnicy twierdzą, że nie, to TJP jest właśnie miejscem, gdzie prawo rozumie się inaczej.
Z decyzji Pana Prezydenta zdaje się nikt zadowolony – poza nim samym – nie jest. PiS, bo w końcu Duda blokuje, było nie było, tak zachwalaną przez PiS ścieżkę do europejskiej kasy, i to bez względu na wynik postępowania w TJP. Opozycja może i jest ale nie powinna, bo mając możliwość zablokowania ustawy nie odważyła się tego zrobić.
Sędziowie TJP pewnie też szczęśliwi nie są; a sama Julia Przyłębska pewnie się zastanawia, czy uda się jej doprowadzić do posiedzenia pełnego składu trybunału.
To już nie ma żadnego znaczenia.
jmm