Izba Reprezentantów usiłuje uratować amerykańską gospodarkę rynkową

Izba Reprezentantów USA odrzuciła plan administracji ratowania amerykańskiego sektora bankowego. To “ratowanie” polegać miało na wpompowaniu w amerykański sektor bankowy 700 mld. dolarów amerykańskich podatników. Klasyczny przykład państwowego interwencjonizmu, który rozpoczął się w Stanach Zjednoczonych gdy prezydent Carter postanowił pieniędzmi podatników uratować amerykańskiego Chryslera. Nie ma się co dziwić, że plany administracji Prezydenta Busha zyskują werbalne poparcie tych, którzy uważają państwowy interwencjonizm za receptę na kryzysy w gospodarce.

[googlevideo=http://video.google.pl/videoplay?docid=2563200271159750553&hl=pl]

[tvn24.pl] Tylko “państwo jako instytucja” jest w stanie pomóc wyjść z tego kryzysu. Wierzę, że Stany Zjednoczone podejmą jednak działania, które przynajmniej ograniczą jego skutki – tak Lech Kaczyński skomentował poniedziałkową decyzję Izby Reprezentantów, która stosunkiem głosów 228 do 205 odrzuciła “Plan Paulsona” dla amerykańskiej gospodarki.

Za interwencją państwa opowiedzieli nie tylko politycy “polskiej prawicy”, którzy w myśleniu o gospodarce prezentują poglądy socjalistyczne ale także przedstawiciele myśenia liberalnego o gospodarce; m.in. Andrzej Olechowski w programie Moniki Olejnik “Kropka nad i” stwierdził: Myślę, że Kongres coś wymyśli i ustawa pomocowa wejdzie w życie. W tradycji amerykańskiej są przypadki interwencji państwowej w gospodarce. Pierwszy taki przypadek był już w XVIII wieku. To jeszcze nie koniec liberalizmu – mówił Olechowski. Według byłego ministra, bankierom jest wstyd za to co się stało. Olechowski stwierdził jednak, że powinni się też wstydzić politycy.

Andrzej Olechowski w programie Moniki Olejnik “Kropka nad i

[googlevideo=http://video.google.pl/videoplay?docid=1680779432066855682&hl=pl]

Według słów Prezydenta Busha, jeden dzień spadków na amerykańskiej giełdzie przyniósł więcej strat niż kwota przewidziana w “Planie Paulsona” na ratowanie amerykańskiego systemu finansowego. Możliwe. Ale kto inny ponosi straty na giełdzie a kto inny, gdy rząd wydaje pieniądze podatników. W gospodarce rynkowej upadłości się zdarzają. Co więcej są jakby elementem tej gospodarki. Ten kto źle gospodarował powinien upaść. Dlatego należy zrozumieć decyzję Izby Reprezentantów, która po prostu chce ratować rynkowy system amerykańskiej gospodarki.

[Komentarz Newsweek’a] Głupki z Kongresu sprokurowały masakrę na giełdzie – pisała gazeta “Daily News”. A w Waszyngtonie politycy po poniedziałkowym fiasku tego planu prześcigają się we wzajemnym obciążaniu się winą. Prezydent George W. Bush i szef resortu skarbu Henry Paulson uciekali się nawet do dramatycznych gestów i słów, ale nie zdołali przekonać Kongresu do uchwalenia planu ratunkowego. Paulson – jak donosił “Newsweek” – miał nawet zamarkować padnięcie na kolana przed demokratyczną przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, aby nakłonić ją do współpracy. Bush podczas “szczytu kryzysowego” nie przebierał w słowach – jest to w jego przypadku czymś niezwykłym – ostrzegając, że bez pospiesznych działań “całe to g…” spadnie Ameryce na głowę.

Woda na młyn Obamy

Demokratyczny kandydat w wyborach prezydenckich Barack Obama jako jedyny zdaje się korzystać na obecnym chaosie. On także przestrzega przed “katastrofalnymi następstwami”, które grożą, jeśli państwo nie pomoże sektorowi finansowemu. Ale wydarzenia z ostatnich tygodni zdają się potwierdzać słuszność jego ostrzeżeń przed bezwarunkowym zaufaniem do rynku i przed machinacjami politycznymi w Waszyngtonie.

Kandydat Demokratów zaproponował podniesienie limitu gwarancji rządowych dla depozytów bankowych ze 100 tys. dolarów do 250 tys. Według Obamy zwiększenie gwarancji rządowych dla depozytów przekona do rządowego programu pomocy finansowej polityków, którzy uważają, że 700 mld dolarów ma tylko pomóc rekinom z Wall Street.