Horyzont dłuższy niż jedna kadencja

Horyzont dłuższy niż jedna kadencja

Z uporem maniaka powracamy do sprawy reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości. Cisza jaka zapadła wokół szumnych zapowiedzi Pana Ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego to już nie prosta wykładnia braku rozwiązywania jakichkolwiek ważnych dla Polski spraw przez rząd Donalda Tuska, to więcej niż programowe dla rządu Donalda Tuska nic nie robienie w sferze lansowania idei i przebudowy (naprawy) Państwa – (no, poza programem boisk sportowych w każdej gminie). To porażka Zbigniewa Ćwiąkalskiego.

Z zapowiedzi Ministra Ćwiąkalskiego nic się nie ostało. Nawet – wydawałoby się – prosta sprawa, czyli rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, do której Minister Ćwiąkalski zabrał się z zapałem, została odłożona ad calendas grecas. A likwidacja Prokuratur Apelacyjnych ? Skoro w to miejsce nie zaproponowano instytucji sędziego śledczego, to czy można było się spodziewać, że uda się prokuratury apelacyjne zlikwidować. Przecież należało się spodziewać oporu materii, czyli sprzeciwu samych prokuratorów.

Zastanawiające, czy w Polsce w ogóle da się przeprowadzić reformę wymiaru sprawiedliwości. Sprawa jest trudna, bo mimo że niemal wszyscy na wymiar sprawiedliwości narzekają, to jednak środowiska prawnicze generalnie jakimkolwiek zmianom są przeciwne. Tzn. przeciwne są tym zmianom, które naruszają status quo tychże środowisk tyczące. I tak jak prokuratorzy apelacyjni zaprotestowali przeciwko likwidacji prokuratur apelacyjnych, tak adwokaci zaprotestowali przeciwko unifikacji zawodów adwokata i radcy prawnego. Sędziowie protestują przeciw manipulacjom wokół podstawy ich wynagrodzeń.

Postulaty, z którymi wszyscy się zgadzają, jak ten np., że zawód sędziego powinien być “koroną zawodów prawniczych” pozostają (i długo pozostawać będą) pobożnym życzeniem; jak można mówić o przepływie kadr między środowiskami prawniczymi, skoro liczba etatów sędziowskich ledwie wystarcza dla zatrudnienia asesorów a ogłaszane komunikaty o zwolnieniu się stanowiska sędziowskiego, to czysta fikcja, skoro przyjęci na te stanowiska muszą być asesorzy. Itd. itp. o reformie się mówi ale się jej nie robi. Ostatnio już nawet się nie mówi.

Prawdziwa reforma wymiaru sprawiedliwości wymaga opracowania dwóch programów.

Po pierwsze wizji docelowej. Po drugie kalendarium. Nie da się przeprowadzić gruntownej reformy wymiaru sprawiedliwości w ciągu trwania jednej kadencji parlamentu. Zmiana systemu sądowniczego i okołosądowniczego to kwestia kilkunastu lat.

Ale żeby takie kalendarium opracować konieczna jest akceptacja wizji docelowej; np. czy w procesach karnych godzimy się na przywrócenie instytucji przysięgłych bądź wzmocnienie pozycji ławników, czy w postępowaniu przygotowawczym wprowadzamy instytucję sędziów śledczych, czy wprowadzamy instytucję wybieralnych sędziów pokoju rozstrzygających sprawy o wykroczenia, czy doprowadzamy do unifikacji zawodów adwokata i radcy prawnego, czy zarządzanie sądami powierzamy kolegiom w skład których obok sędziów wchodzą adwokaci i prokuratorzy ????

Dzisiaj nie tylko nie mamy odpowiedzi na te pytania ale w ogóle pytań tych nie stawiamy. Więc nie narzekajmy na polski wymiar sprawiedliwości. Jest dobrze 🙁

Tylko strach pomyślc co się stanie gdy PO straci władzę a za “reformy” zabierze się Zbigniew Ziobro

jmm

7 wrzesnia 2008 r.

3 pomyślał o „Horyzont dłuższy niż jedna kadencja

  1. Mysle, ze w polityce, pomimo oczywistych sklonnosci “demokracji medialnej” do premiowania dzialan na pokaz, nie powinno chodzic wylacznie o spektakularne, rejtanowskie gesty.
    Liczy sie rowniez skutecznosc, a ta wymaga m.in. realizmu w ocenie szans danego dzialania w danym momencie. Dzialanie podjete “nie w tempo”, dla zaspokojenia co bardziej niecierpliwej publicznosci, moze przyniesc wiecej szkody niz pozytku, nie tylko osobie czy grupie, ktora jej podejmuje, ale i sprawie, ktorej dzialanie dotyczy.
    W tej chwili uklad sil w legislatywnie (parlament+prezydent) jest taki, jaki jest, i wszelkie znaczniejsze reformy sa jawnie skazane na porazke. Zwlaszcza dotyczy to reform systemowych o perspektywie czasowej przekraczajacej okres 1 kadencji parlamentu. Jak slusznie zauwaza sam Autor komentowanego tekstu, nalezy do nich takze reforma wymiaru sprawiedliwosci .
    Mysle, ze pojawia sie szansa na pierwszy od 1989 okres rzadow jednej w miare centrowej formacji przez czas wykraczajacy poza ramy jednej kadencji, i to – trzeba miec taka nadzieje – rzadow bez kaganca szemranych ukladow koalicyjnych. Wtedy bedzie wlasciwy czas i realna szansa na podejmowanie powazniejszych inicjatyw reformatorskich.
    Za naistotniejszy cel na pozostale 2 lata kadencji prezydenckiej i maksimum 3 lata kadencji parlamentarnej uwazam uspokojenie rozkolysanych emocji spoleczenstwa, ktore jest warunkiem ustabilizowania i ucywilizowania sceny politycznej. Czyli przede wszystkim – spokoj, rozwaga i NIEPSUCIE, ani w sferze gospodarki, ani prawa, ani – zwlaszcza – tkanki spolecznej.
    Na tym etapie jako cel modernizacyjny i integrujacy jednoczesnie zupelnie wystarczajacy jest program Euro 2012, czytelny i ambicjonalnie nosny dla prawie calego spoleczenstwa.
    Pozdrawiam

  2. Estimado, może nie masz racji z tym niepsuciem. Bo ludzie chcą, żeby rząd do czegoś służył. Jeśi rząd nic dużego nie zrobi, to popularność może mu się zużyć i już nie będzie możliwościzrobienia czegokolwiek.
    Nie wszystkie reformy są bolesne. Wprowadzenie sędziego śledczego jest możliwe. A ruszenie chociażby dyskusji publicznej na ten temat nie może rządowi zaszkodzić.

  3. Alez Skubi, tutaj nie ma miedzy nami sporu! Robic, robic wszystko, co sie – przy obecnej konfiguracji systemu – faktycznie da zrobic porzadnie i bez utraty widokow na dlugofalowe ustabilizowanie sytuacji politycznej na poziomie pozwalajacym na frontalne podjecie zasadniczych reform.
    Na tym etapie unikac jednak prob reform niezrozumialych, frustrujacych duze grupy i takich, ktore opozycja z prezydentem moga wywrocic, prezentujac przy tym ekipe rzadzaca jako nieudacznikow, siebie zas jako obroncow ludu.
    Czyli do konca tego rozdania wyborczego jechac do przodu, ale troche tak, jakbysmy wiezli chorego z podejrzeniem uszkodzenia kregoslupa, ale tez w szoku pourazowym. Mozliwie bez szarpania, pisku opon, jazdy poboczem i po dziurach w jezdni.
    Nie grzeszyc samemu niecierpliwym pospiechem, a niecierpliwosc pacjenta zaspokajac tylko w granicach wlasnego instynktu samozachowawczego. Czyli unikac rowniez wrazenia bezruchu i bezradnosci, zeby sie pacjent nie zaczal szarpac, bo zaszkodzi i sobie, nam.
    Populizm i cala ta anestezjologia? Owszem, tez, byle robic to duzo inteligentniej niz opozycja, i za skarby nie dac sie na zlapac na lgarstwach i machlojach. Na tym PO moze stracic duzo wiecej, niz moglaby zyskac.
    Tam, gdzie sie tylko da – dobry, zarazem edukacyjny i budzacy zaufanie PR.
    O wyniku nastepnych wyborow (od teraz juz pewnie kazdych nastepnych) zadecyduje nie twardy elektorat jednej czy drugiej partii, ale ludzie srodka – wprawdzie racjonalni na miare swoich mozliwosci, ale tez dosyc emocjonalni – a tacy ludzie sa nieufni i latwo sie zrazaja. Wystarczy pomyslec, co niektorych z nich zrazilo do poprzedniej koalicji i co niektorych z nich sklonilo do udzialu w wyborach 2007.
    Pozdrawiam

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.