Anne Applebaum,
The stupidity and unenforceability of Poland’s speech law
Głupota i niewykonalność uchwalonego polskiego prawa, zakazującego używania sformułowania „polskie obozy śmierci”
Efekt Streisand jest jednym z ciekawych produktów ubocznych ery Internetu. Nazwano tak efekt odwrotny od zamierzonego, potem jak piosenkarka Barbara Streisand usiłowała zakazać fotografowania swojej rezydencji w Malibu, a zdjęcia – w wyniku nagłośnienia jej zachowania – obiegły światowy Internet. To działanie, którym próbuje się ukryć, ocenzurować lub usunąć coś z przestrzeni publicznej, doprowadzając do przeciwnego skutku.
Efekt Streisand widzimy teraz w Polsce, gdzie niekompetentna a zarazem arogancka większość rządowa uchwaliła prawo – szybko, w środku nocy – mające między innymi na celu kryminalizację pojęcia „polskie obozy śmierci” i inne wyrażenia sugerujące, że naród polski był odpowiedzialny za Auschwitz i inne obozy budowane przez niemieckich nazistów.
[notification type=”info”]Publicystka The Washington Post twierdzi, że ustawa o IPN – którą nazywa głupią i niepotrzebną – spowoduje nie tylko ogólnoświatową dyskusję na temat polskiego uczestnictwa w Holokauście, ale również wzrost konspiracyjnych teorii w Polsce, a co za tym idzie – konsolidację przestraszonego elektoratu PIS. Postępująca izolacja Polski na arenie międzynarodowej – która teraz jeszcze się pogłębi – będzie tłumaczona przez populistyczny rząd, jako dowód na “niezależność Polski” i wstawanie z kolan. Wielu Polaków przyjmie te interpretację. Ksenofobia PIS ma więc swój walor wyborczy.[/notification]
Narodowa niechęć do terminu „polskie obozy śmierci” ma długą tradycję i jest powszechna we wszystkich grupach politycznych, z oczywistych powodów. W obozach ginęły miliony obywateli polskich, w tym wielu nieżydowskich, wśród nich profesorowie uniwersyteccy i księża katoliccy. Obie grupy celowo skazane na wyniszczenie i śmierć.
W przeciwieństwie do Francji, Belgii, Włoch i większości innych krajów europejskich w czasie wojny nie było w Polsce rządu faszystowskiego, pro-niemieckiego ani kolaboracyjnego, ani polskich formacji SS. Nazistowscy okupanci zamierzali zniszczyć Polskę jako naród, germanizować znaczną część kraju i przekształcić resztę w niemiecką kolonię rolniczą.
Mimo to były jednostkowe wypadki Polaków, którzy robili straszne rzeczy Żydom w czasie wojny i później, tak jak byli poszczególni Polacy, którzy dokonywali bohaterskich czynów.
Debata o tym, jak wiele Polska, jako naród, ponosi odpowiedzialność za te pojedyncze zbrodnie, od dawna trwa i ma różne aspekty. Czasami rozmowy są nerwowe. Ale przez ćwierć wieku polscy historycy, dyplomaci, i politycy godzili różne wspomnienia i leczyli rany; jednym z rezultatów było wspaniałe polskie muzeum historii żydowskiej, zbudowane wspólnie przez międzynarodową społeczność żydowską i państwo polskie. Innym rezultatem były dotychczas znakomite relacje polsko-izraelskie, które przyniosły duże korzyści zarówno kulturowe, jak i polityczne.
Nałożenie kary trzyletniego więzienia na każdego, kto bierze udział w rozmowie o przeszłości w sposób drażniący obecną partię rządzącą, jest nie tylko śmieszne, ale wręcz żenujące. Czy długie ramię państwa polskiego dotrze do konferencji akademickich w Tokio lub Buenos Aires, jeśli ktoś użyje niewłaściwej frazy ? Czy ludzie będą karani za niepoprawne politycznie wspomnienia?
W pompatycznym przemówieniu polski premier poparł uchwalone prawo. Automatyczne tłumaczenie sprawiło, że wyglądało to tak, jakby on sam mówił, że obozy, w których zamordowano miliony Żydów, są polskie. Czy on też powinien pójść do więzienia? Czy Google Translate?
Ta głupota i niewykonalność uchwalonego prawa spowodowała efekt Barbary Streisand: począwszy od Izraela, ale szybko przechodząc przez wszystkie formy mediów społecznościowych na całym świecie, użycie zwrotu „polskie obozy śmierci” nagle przybrało na sile i zostało teraz użyte wielokrotnie częściej niż kiedykolwiek w przeszłości.
Dla antypluralistycznej partii rządzącej w Polsce, nie ma to większego znaczenia, bo prawdziwym celem uchwalonego prawa nie był nigdy wizerunek Polski na arenie międzynarodowej.
W ostrym zerwaniu ze wszystkimi poprzednimi demokratycznymi rządami lewicy, prawicy i centrum, sięgającymi roku 1989, obecna większość rządowa nie dba o to, jak bardzo izolowana, niewiarygodna i wręcz niedorzeczna staje się Polska pod jej rządami. Przeciwnie, zagraniczna krytyka daje kolejną szansę na utrwalenie poparcia patriotów, którzy sprzeciwiają się oszczerstwu kraju, przeciwko zdrajcom, którzy tego nie robią.
Jeden prorządowy dziennikarz, oświadczył, że krytyka uchwalonego prawa w Izraelu była elementem międzynarodowego spisku przeciwko polskiemu rządowi. Jak na razie polskie media społecznościowe zostały zalane i wręcz przesycone przez wycie antysemitów, którzy bronią w ten sposób swój kraj przed tym strasznym atakiem.
Nie mam wątpliwości, że izraelski rząd również wykorzystuje tę sytuację dla własnych celów. Premier Benjamin Netanjahu nie był zaniepokojony długoletnią i dobrze finansowaną kampanią węgierskiego rządu – na billboardach, i w prorządowych mediach – przeciwko miliarderowi George’owi Sorosowi, z jego wyraźnymi antysemickimi akcentami, ponieważ nie lubi Soros’owskiego filantropijnego wsparcia dla spraw liberalnych i rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Jego decyzja o wydaniu tego absurdalnego polskiego prawa bez wątpienia daje mu szansę na utrwalenie także jego wewnętrznego poparcia. Opieranie się o przeszłość jest o wiele łatwiejsze niż zajmowanie się złożoną teraźniejszością.
Ironią losu jest to, że żaden z bohaterów tej historii nie może faktycznie pamiętać II wojny światowej, ani terroru, jaki przyniósł on Żydom i Polsce.
Gdy autentyczne wspomnienia horroru zanikają w naturalny sposób odchodząc w przeszłość, pojawiają się komiksowe wersje historii, łatwo manipulowane, aby ją zastąpić. Ten analfabetyzm poziomu debaty jest jednym z bardziej nikczemnych wyników, uchwalonego głupiego prawa.
Anne Applebaum
Przetłumaczono z:
Publikacja: The Washington Post 2 lutego 2018 r.