Czego ja doczekałem. Okazuje się, że po 13 latach redagowania Maclawye®’a który jest wpisany do rejestru prasy Sądu Okręgowego w Poznaniu, po opublikowaniu w tymm czasie ponad 1,5 tysiąca tekstów nie jestem dziennikarzem. Ale logika drugiego zarzutu pod moim adresem jest absolutnie quantowa.
Pewna młoda Koleżnka Izby Warszawskiej (członek fb Adwokackich Grup Dyskusyjnych, których i ja jestem członkiem) przesłała mi pismo przedprocesowe.
Otóż okazuje się że przejście adwokata z listy A na listę C czyli na listę adwokatów niewykonujących zawodu, pozbawia adwokata prawa do posługiwania się tytułem „adwokat”. Taką tezę postawiła młoda adwokat o półtorarocznym stażu w piśmie do mnie skierowanym. Widać zdaniem Koleżanki wpis na listę adwokatów niewykonujących zawodu uprawnia jedynie do wieńca od ORA na pogrzebie i przemówienia dziekańskiego nad grobem.
Prawo posługiwania się tytułem zawodowym „adwokat” jest istotą wpisu na listę adwokatów niewykonujących zawodu.
Ponieważ w ślad za logiką quantową postępuje etyka quantowa, obawiałem się, że skoro ta młoda Koleżanka uważa, że nie mam prawa używać tytułu „adwokat”, to może ona uzna, że nie jest obowiązana po myśli § 37 Kodeksu Etyki Adwokackiej i Godności Zawodu, przed wytoczeniem mi powódtwa zawiadomić o tym macierzystą radę adwokacką. Dlatego w odpowiedzi pouczyłem ją o tym obowiązku wyobrażając sobie minę Pana Dziekana Mikołaja Pitetrzaka gdy takie zawiadomienie przeczyta.
Sprawa dotyczy rzekomego naruszenia przeze mnie dóbr osobistych równie młodego radcy prawnego, który uznał, że nazwanie jego sposobu interpretacji prawa – w artykule opublikowanym w sieci – „ekwilibrystką prawniczą” narusza jego cześć i godność.
Jerzy Marcin Majewski
adwokat