Maciej Gutowski & Piotr Kardas
Wystarczy posadzić go w wygodnym fotelu w eleganckim gabinecie, udostępnić atrybuty władzy, stworzyć iluzję, że decyduje o ważnych sprawach, by miał poczucie satysfakcji i siły. Urzeczony pozorami nie usłyszy, że fotel i gabinet w istocie należą do kogoś innego. Nie dostrzeże, że insygnia władzy nie czynią go prawowitym jej dysponentem. Własne decyzje będzie uważał za wiążące, choć inni potraktują je jak uzurpację. Nie zauważy różnicy między malowanym a realnym. Jest wszakże po prostu nominatem, powołanym ratione imperii nie imperio rationis. Nie z uwagi na szczególne przymioty, lecz prawem silniejszego.
Zapewne z tych względów pióro postrzega wyłącznie w perspektywie atrybutów władzy, ignorując to, że bywa symbolem twórczości. Odpowie, że skoro decyzje opatrzone jego podpisem wydrukowano na pięknym papierze, to w konsekwencji rozstrzygają wszystko, co uznaje za istotne. W świecie nominatów instytucjonalną ochronę uznaje się za gwarancję osobistego bezpieczeństwa. Zapominając, iż została stworzona dla ochrony instytucji, której działanie we wszystkich obszarach wykreślają konwencjonalne reguły. Zgoda na ich naruszenie lub ignorowanie pozbawia każdego legitymizacji. Samo zajęcie miejsca za imperialnym biurkiem nie sprawia, iż korzystający z tej sposobności zostanie potraktowany jak zasługujący na to wyróżnienie. Złudne przeświadczenie o trwałości wsparcia ze strony dysponujących realną władzą usypia krytyczną refleksję. Dążenie do ulokowania się w nobliwym miejscu starej przecież struktury, przysłania oczywisty fakt, iż uzyskanie pozycji dzięki szczodrobliwości władzy, nie może zapewnić ani prestiżu, ani satysfakcji. Te bowiem nierozerwalnie powiązane są ze społeczną akceptacją.
Uległość i zatopienie w iluzji tworzy świat pozorów. Nominat wyposażony w materiały do kreślenia, rysuje zaczarowany świat. O tyle swoisty, że złożony z wyobrażeń, przeplatanych resztkami przetrąconej przeszłości. Kreśli fotel, gabinet, atrybuty władzy a nawet swoje decyzje. Choć chciałby by były piękne, a zwłaszcza by zachwycały innych, próżno poszukiwał będzie uznania. Nie ma daru i talentu, które decydują o pozycji i uznaniu. Na kreślonych z pychą rysunkach wszystko okaże się skrzywione. Pogubione kolory, przestrzeń, odcienie spowodują, że przed każdym kto zna reguły odsłoni się niekompetencja i niemoc. Nakreślona krzywymi kreskami i niewłaściwie dobranymi kolorami, emanująca fałszywymi cieniami, próba autoosadzenia nominata w eleganckim gabinecie zobrazuje w oczach wtajemniczonych nieznośny dysonans pomiędzy osobą a nobliwym wystrojem cudzego gabinetu. Nominat zaś podejmował będzie starania mające na celu przekonanie samego siebie, że wszystko co go otacza jest spójne. Że zasługuje na to, czym został niezasadnie obdarowany. Otoczony podobnymi do siebie, w zamknięciu poszukiwał będzie ukojenia i satysfakcji.
Zaniepokoi go gdy usłyszy, że to co stworzył jest szkaradne. Że źle dobrał kolory, tekst i czcionkę. Że dysonans pomiędzy stworzonym obrazem a rzeczywistością razi jak przeciągnięcie nożem po szkle. Że próby pozyskania uznania spełzły na niczym.
W popłochu zacznie kreślić wyrazy, choć wydawałoby się, że należy zamilknąć, gdyż wrażenia dysharmonii nie mogą zmienić próby zaklinania rzeczywistości przez słowa. Tracące sens, bo używane wbrew ich pierwotnym znaczeniom. Już po pierwszych linijkach stanie się jasne, że nawet przemożna potrzeba przekonania nie może przynieść oczekiwanego rezultatu. W żaden sposób nie koresponduje bowiem z regułami przekonującego, logicznego i spójnego wytłumaczenia tego, co miało zostać nakreślone. Intensyfikacja prób i natarczywy sposób uzasadniania wymarzonej rzeczywistości tylko pogłębia widoczne braki argumentacyjne. Ukazujące kontrast pomiędzy intelektualnie ascetyczną postacią a zajmowanym fotelem, gabinetem i rodzajem budynku. Coraz silniejszy z każdym zdaniem przelanym na papier. Obrazujący że jedynym efektem rad, osób przestrzegających przed pogłębianiem niedorzecznej argumentacji z fałszywie przyjętej pozycji instytucjonalnej, jest geometryczne pączkowanie kolejnych zdań, podkreślających bezładność narracji. Coraz głębiej pogrążającej powagę instytucji. Ukazującej bezwzględną potrzebę przestrzegania reguł wprowadzania określonych kandydatów do określonych miejsc, w określony sposób. Bo wprawdzie intelektualny asceta niekiedy bywa pożyteczny, lecz nie zawsze i nie wszędzie. Każda osoba sprawująca władzę w demokratycznym państwie prawa powinna o tym wiedzieć i pamiętać, że nie jest możliwa skuteczna kradzież rzeczywistości.
Maciej Gutowski
Piotr Kardas
Felieton był publikowany:
Rzeczposolita 16 stycznia 2018 r.
[rule type=”basic”]
Naczelnik MacLawye®’a