Przy obecnych temperaturach chłodnik litewski to zupa idealna. Podaję wersję „uwspółcześnioną” wraz z jedną „kucharską tajemnicą” a w zasadzie zaleceniem.
Owa „tajemnica” dobrego chłodnika, to – (podobnie jak w przepisie na rybę po grecku) – warzyw nie trzemy na tarce. Nawet na tej najgrubszej. Warto włożyć w przygotowanie chłodnika nieco pracy i warzywa pokroić „w zapałkę” (buraki, ogorki, rzodkiewka).
Dwie maślanki (nie ma już prawdziwego zsiadłego mleka) i jeden jogurt grecki wlewamy do gara. Dodajemy jednego (w tym wypadku może być utarty) świeżego ogórka, ząbek czosnku, pieprz i miksujemy. Otrzymać powinniśmy nabiaławą „podstawę” o konsystencji gęstej smietany.
Botwinkę (buraki z liśćmi) przygotowujemy w ten sposób, że buraki kroimy „na zapałkę” a liście drobno siekamy. Buraki zalewamy niewielką ilością gorącej wody, solimy, dodajemy łyżkę octu balsamicznego i gotujemy około 10 minut aby „zapałczane buraki” pozostały lekko „al dente”. Pod koniec gotowania na 3 minuty dodajemy pocięte buraczane liście (botwinkę).
Dwa pęczki szczypiorku, pęczek koperku, drobno siekamy i dodajemy do „nabiałowej podstawy”. Trzy świeże ogórki, rzodkiewki z jednego pęczka, kroimy także „w zapałkę”, dodajemy. Białą pieczoną wędlinę (schab, karkówkę) kroimy w drobne tasiemki i do gara. Ugotowane buraki z botwiną studzimy i razem z wywarem do gara z chłodnikiem. Trzeba jeszcze dosmaczyć (sól, pieprz, nawet odrobina sosu sojowego) i w razie potrzeby dodać nieco koncentratu barszczu czerwonego z buraków. Teraz chłodnik na dwie godziny ląduje w lodówce.
Gotujemy trzy jaja na twardo i po przestudzeniu siekamy drobno; podajemy w osobnej miszeczce aby każdy dodał do chłodnika nieco jajka według gustu.