Aplikacja adwokacka – kontestowanie pomysłów ministra sprawiedliwości to za mało

Aplikacja adwokacka – kontestowanie pomysłów ministra sprawiedliwości to za mało

Magdalena Matusiak-Frącczak

Aplikacja adwokacka stała się przedmiotem debaty publicznej na skutek pomysłów, aby jej prowadzenie powierzyć również uniwersytetom. Praktyczne szkolenie zawodowe zadaniem uniwersytetów nie jest, zaś nauka na aplikacji to coś zupełnie innego niż nauka na uniwersytecie, co wiem bardzo dobrze z własnego doświadczenia, bowiem jednocześnie nabywałam wiedzę praktyczną na aplikacji adwokackiej, jak i rozwijałam karierę naukową na uczelni.

Ani na uczelniach, ani na aplikacji idealnie nie jest i można poczynić wiele gorzkich uwag pod adresem obu tych instytucji. Nie jest to jednak celem tego artykułu. Model aplikacyjny wymaga poprawy, nie łatania dziur i reagowania na doraźne kryzysy, tylko wypracowania rozwiązań kompleksowych. Wraz z wejściem w życie tzw. Lex Gosiewski to aplikant ponosi koszty szkolenia (niemałe, kilka tysięcy w skali rocznej), bez zapewnienia mu nawet ubezpieczenia zdrowotnego, z niejasną sytuacją w sprawie możliwości rozliczenia kosztów aplikacji jako kosztów uzyskania przychodów w przyszłej kancelarii adwokackiej. Ponad 90% pracy na aplikacji to praca w kancelarii z patronem, jest to uzupełniane wykładami organizowanymi w ramach okręgowych rad adwokackich, które – w mojej opinii – mają za zadanie usystematyzować i przypomnieć wiedzę, ich zadaniem nie jest natomiast praktyczne przygotowanie to wykonywania zawodu (to bowiem odbywa się w kancelariach patronów). 

Dużo uwag krytycznych odnosi się właśnie do tego elementu aplikacji, jakby był on jej kluczowym elementem, podczas gdy jest uzupełnieniem. Niemniej, od wejścia w życie Lex Gosiewski  minęło wystarczająco dużo czasu, aby stwierdzić, że trzeba wprowadzić kompleksowe rozwiązania zmieniające aplikację adwokacką, gdyż minęło już wystarczająco dużo czasu obowiązywania nowego systemu i można w miarę precyzyjnie określić jego wady i zalety. 

Zaleta jest jedna podstawowa, aplikantem adwokackim, a potem adwokatem, może zostać każdy, kto wykaże się odpowiednią wiedzą i umiejętnościami. Egzaminy są państwowe i są obiektywne. Jedynymi ograniczeniami mogą być własne zdolności intelektualne oraz umiejętność radzenia sobie ze stresem (egzamin zawodowy to kilkudniowy maraton) oraz, ewentualnie, po prostu pech. 

Naczelna Rada Adwokacka zdaje się nie dostrzega powagi problemu, albowiem nie widać z jej strony (jak zwykle zresztą) żadnych działań czy propozycji, które miałyby wyjść na przeciw ministerialnym projektom o aplikacji uniwersyteckiej. Nie liczyć oczywiście powoływania kolejnych komisji, ciał, zespołów (zwał jak zwał), wśród których już tylko brakuje zespołu ds. opracowania diet.

Ze stanowiska Komisji Kształcenia Aplikantów Adwokackich w sprawie modelu aplikacji wynika w zasadzie tyle, że „jest dobrze i nie wiadomo, dlaczego ktoś się czepia”. Problem był przedmiotem znacznie obszerniejszej analizy ze strony adwokatów: prof. dr. hab. Macieja Gutowskiego Dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu oraz prof. dr. hab. Piotra Kardasa Wiceprezes Naczelnej Rady Adwokackiej.

Analiza ta zawiera pomysły, na które warto zwrócić uwagę, jak na przykład wypracowanie systemu oceny i doboru wykładowców do prowadzenia zajęć na aplikacji adwokackiej, a nawet wprowadzenie centralnej bazy wykładowców, z wyraźnym podkreśleniem, że szkolenie ma mieć charakter zawodowy, a nie naukowy (o czym zapominają pomysłodawcy aplikacji uniwersyteckiej). Uważam, że aplikanci powinni być aktywnie włączeni w proces wyboru wykładowców, są to bowiem zajęcia dla nich, które mają być dla nich korzyścią i wartością dodaną. Jest to możliwe do wypracowania na poziomie izbowym. Wartym uwzględnienia jest pomysł ze stworzeniem samorządu aplikantów, który na bieżąco współpracowałby z samorządem izbowym, co ułatwiłoby pracę również i samorządowi adwokackiemu, zapewniając mu w tym zakresie w miarę stałą listę osób, z którymi można kontaktować się w sprawach bieżących, zaś adwokatów in spe zaangażowałoby w pracę na rzecz samorządu. 

Bardzo podoba mi się pomysł wprowadzenia zajęć z dziedzin okołoprawnych (np. opiniowania biegłych) czy z języka angielskiego. Do tych propozycji dodałabym zajęcia z podstaw księgowości. Losy aplikantów po aplikacji są różne, część z nich będzie decydowała się na własną, małą kancelarię adwokacką. Umiejętności obsługi ksiąg rachunkowych w podstawowym zakresie pozwolą im na poczynienie pewnych oszczędności na początku prowadzenia działalności gospodarczej. Zasadne byłoby rozważenie, czy i jak można byłoby objąć aplikantów ubezpieczeniem zdrowotnym w ramach płaconych przez nich składek (nie wszyscy aplikanci mają umowy o pracę). 

Przede wszystkim jednak powinniśmy wysłuchać samych zainteresowanych, jak również osób, które niedawno skończyły aplikację i wspólnie z nimi opracować projekt zmiany aplikacji adwokackiej, aby odpowiadała obecnym potrzebom i realiom rynkowym. Wynik tych prac powinien przyjąć formę projektu ustawodawczego, a nie tylko kontestowania projektów przedstawianych przez władze państwowe.

Magdalena Matusiak-Frącczak
adwokat