Antysemityzm w Polsce w okresie międzywojennym

Antysemityzm w Polsce w okresie międzywojennym

Wraz z odradzaniem się niepodległego państwa polskiego i towarzyszącą temu walką o zagrożony byt polityczny, społeczeństwo coraz częściej ulegało wpływom ksenofobicznej propagandy rodzimych działaczy politycznych. Obecny od wieków – zwłaszcza wśród niższych warstw społecznych – antysemityzm, wzrastający na przekonaniu, że zajmujący się handlem Żydzi dorabiają się na krzywdzie polskiego chłopa, w okresie największych niepokojów coraz częściej dawał o sobie znać w sposób niezwykle brutalny.

Lansowane przez narodowców antyżydowskie hasła, propagujące odebranie praw obywatelskich Żydom i ograniczenie ich działalności gospodarczej trafiały na podatny grunt. Ktoś musiał zapłacić za wszystkie krzywdy Polaków, wybór padł więc na Żydów.

Ustawa o zmianie ustawy o IPN wywołała burzliwą dyskusję nie tylko w polskich mediach. Zdumiewające, że niewielu dyskutantów podnosi problematykę samej ustawy i jej jakości. Krytyka ustawy zbacza na tematy polskiego antysemityzmu, niezrozumienia obaw Izraela i społeczności żydowskiej tak co do przyczyn jak i ewentualnych skutków przyjętej ustawy. Słuszne oburzenie na pojawiające się w mediach określenie „polskie obozy śmierci” i zarzucanie Polsce i Polakom współodpowiedzialności za Holokaust, prowadzi dyskutantów do zanegowania istnienia w Polsce zjawiska antysemityzmu. Dlatego w toku tej dyskusji zdecydowaliśmy o prezentacji tekstu o antysemityźmie w Polsce międzywojennej.

Antysemityzm wśród Polaków ma długą historię, której kolejną odsłonę przyniosły lata dwudzieste i trzydzieste XX w. Na wizerunek Żyda jako obcego nałożyły się z czasem bardziej obiektywne czynniki, takie jak ekonomiczna konkurencja polsko-żydowska – narastająca w warunkach modernizującego się społeczeństwa żydowskiego oraz postępującej demokratyzacji stosunków społeczno-politycznych. Jej efektem był rozpad dotychczasowego podziału ról społeczno-gospodarczych, czego skutkiem okazał się narastający konflikt narodowościowy. Polacy niechętnie przyjmowali asymilację Żydów, a nawet traktowali ją jako zagrożenie. Paradoksalnie – o wiele łatwiej było im zaakceptować tradycyjnego Żyda, który wyróżniał się swoim wyglądem oraz zachowaniem, niż Żyda-Polaka, wyglądającego tak samo jak inni Polacy. Przykładem dyskryminacji były takie zjawiska, jak getto ławkowe, czy wywieszki typu „sklep chrześcijański”. Polacy, mający żydowskie pochodzenie, postrzegani byli jednoznacznie jako Żydzi, stanowiący tym większe zagrożenie, im bardziej usiłowali się wtopić w polskie społeczeństwo – udając kogoś, kim nie mogli być. Problemem dla antysemickiej części społeczeństwa polskiego stał się z czasem fakt, iż Żydzi się jednak w jakimś stopniu asymilowali, przez co faktycznie przestawali się różnić od rdzennych mieszkańców ziem polskich.

W latach 1918-1921 przez kraj przetoczyła się fala pogromów, z których najkrwawszy miał miejsce we Lwowie. Podjudzone społeczeństwo dążyło do naprawy krzywd ekonomicznych (najczęściej poprzez rabunek sklepów), a także moralnych – Żydów oskarżano o komunizm i sprzyjanie bolszewikom. Przekonanie o tym, że każdy Żyd to krypto-bolszewik dało o sobie znać podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r., gdy modlącego się na balkonie w Płocku rabina oskarżono o dawanie znaków siłom wroga i po przeprowadzeniu doraźnego sądu rozstrzelano. Ponadto, duchowieństwo polskie (najczęściej niższego szczebla) częstokroć oskarżało Żydów o mordowanie chrześcijańskich dzieci i zbieranie ich krwi na macę, co również bywało przyczyną antyżydowskich ataków.

W początkowych latach po I wojnie światowej w atakach na Żydów celowała Narodowa Demokracja – z Romanem Dmowskim na czele. Apogeum ataków na ludność żydowską nastąpiło po wyborze na stanowisko Prezydenta RP – popieranego przez lewicę – Gabriela Narutowicza. Fakt, iż pokonał on kandydata narodowców – Maurycego Zamojskiego – przy wsparciu przedstawicieli mniejszości narodowych, został wykorzystany do ataku przeciw nim, głównie Żydom. Sytuacja uspokoiła się znacząco dopiero po zamachu stanu, dokonanym przez Józefa Piłsudskiego – polityka, który w przeciwieństwie do Romana Dmowskiego nie wykorzystywał antysemityzmu do budowania swej politycznej pozycji. Do tego celu wystarczała mu jego charyzma. Fala ataków na społeczność żydowską nieco więc opadła, a nowe władze poszły na pewne ustępstwa wobec mniejszości narodowych. Dzięki temu mogło rozwijać się szkolnictwo z jidysz lub hebrajskim jako językami wykładowymi, powstawały uczelnie religijne – jesziwy, w tym najbardziej znana w miasteczku Mir na Wileńszczyźnie, a także słynna jesziwa w Lublinie.

Kolejny wzrost nastrojów antysemickich w Polsce był szczególnie widoczny w trudnych i niezwykle burzliwych latach trzydziestych XX w. Okres przejścia od demokracji do prawicowych rządów autorytarnych, któremu towarzyszył kryzys ekonomiczny i przejęcie przez sanację haseł nacjonalistycznych (przez co upodobniła się ona w pewnym stopniu do obozu narodowego), charakteryzował się eliminowaniem Żydów z polskiej przestrzeni gospodarczej, szkolnictwa oraz administracji, co w efekcie skutkowało coraz większym bezrobociem wśród tejże społeczności. Kwestia żydowska stała się wówczas integralną częścią walki politycznej, a nazistowska ideologia, która przekształciła się w politykę państwa niemieckiego wraz z dojściem do władzy Hitlera, nie pozostawała bez wpływu na młodych polskich nacjonalistów. To właśni ci ludzie odłączyli się z czasem od pragmatycznie antysemickiego Romana Dmowskiego i w 1934 r. powołali do życia jawnie antysemicki Obóz Narodowo-Radykalny, który – mimo, iż został zdelegalizowany – cieszył się pewnym poparciem społeczeństwa. Nieprzychylny stosunek do Żydów wspierali swym autorytetem również niektórzy księża katoliccy, choć należy wspomnieć o tym, iż w środowisku tym byli też ludzie potępiający antysemityzm, lecz ich głos był mniej słyszalny.

Rok 1935 przyniósł śmierć przywódcy obozu sanacyjnego. Rządzące elity straciły tym samym swego lidera i aby odnaleźć się w nowej sytuacji musiały na nowo zaskarbić sobie poparcie społeczne. Zagrano więc na ksenofobicznej nucie, zyskując też poparcie części narodowców, co pozwoliło niektórym działaczom na utworzenie w 1937 r. Obozu Zjednoczenia Narodowego. Spoiwem okazał się w tym przypadku antysemityzm, który ujawnił się w samym funkcjonowaniu organizacji, do której Żydzi nie mieli prawa wstępu. Tego samego roku ograniczono też dostęp młodzieży żydowskiej do kontynuowania edukacji na uczelniach wyższych, co zaowocowało spadkiem liczby studentów żydowskich z ok. 25 proc. wszystkich studentów w roku akademickim 1921/1922 do jedynie 8 proc. w roku akademickim 1938/1939.

Walka przeciw ludności żydowskiej przybierała w latach 1935-1939 zróżnicowane formy – począwszy od działań legislacyjnych, takich jak zakaz rytualnego uboju, na brutalnych atakach skończywszy. Oprócz działań utrudniających Żydom funkcjonowanie w społeczeństwie polskim, takich jak bojkot ekonomiczny i utrudnienia w wykonywaniu niektórych zawodów, zdarzały się też morderstwa. Nacjonalistyczne bojówki wymuszały bojkot ekonomiczny, poprzez przestrzeganie Polaków przed zawieraniem transakcji z żydowskimi kupcami. Ponadto, niszczono żydowskie stragany, terroryzowano żydowskich sklepikarzy i rzemieślników, a także zmuszano ich do porzucania swych warsztatów pracy. Wszystko to niejednokrotnie przekształcało się w pogromy, które od połowy do końca lat trzydziestych XX w. nie były zjawiskiem marginalnym. Największe tego typu zdarzenia miały miejsce w Grodnie, Przytyku, Mińsku Mazowieckim oraz Brześciu. Skutkiem tychże działań, oprócz wyraźnego zubożenia ludności żydowskiej, były również takie zjawiska, jak emigracja, a także rozwój żydowskich ruchów politycznych oraz – co chyba najbardziej ponure – negatywne skutki psychologiczne, objawiające się w apatii i desperacji, których tragicznym przejawem był wzrost liczby samobójstw wśród polskich Żydów.

Kolejne represje wymierzone w mniejszość żydowską w Polsce zaowocowały masowymi wyjazdami Żydów do Palestyny, czemu zresztą sprzyjały polskie władze. Jednak w 1936 r. Brytyjczycy zamknęli dla uchodźców granice swego obszaru mandatowego, gdzie odtąd można było się dostać już głównie nielegalnie. Wielu polskim Żydom nie udała się ta sztuka i zmuszeni zostali do powrotu, jednak polskie władze robiły wiele, aby im w tym przeszkodzić. Podobnie postępowano względem osób mieszkających za granicą (głównie w Niemczech), pragnących przedostać się do nieco spokojniejszej od reszty Europy Polski. Najgłośniejsza tego typu akcja miała miejsce w październiku 1938 r., kiedy oddziały niemieckie podczas jednej nocy odstawiły na granicę z Polską od 17 do 20 tysięcy Żydów posiadających polskie obywatelstwo. Rząd w Warszawie odmówił ich przyjęcia, wydalając jednocześnie z kraju Żydów posiadających obywatelstwo niemieckie.

Prym w krzewieniu postaw antyżydowskich wiedli polscy nacjonalistyczni publicyści, obawiający się tego, iż asymilacja inteligencji żydowskiej będzie dla polskiej kultury bardzo niekorzystna. Bali się oni tego, iż Polacy zaczną nieświadomie przejmować żydowski pierwiastek kulturowy. Nierzadko wtórowali im polscy księża katoliccy, a także zakonnice, przekazujące dzieciom niekorzystny obraz Żydów, których wiara stanowiła konkurencję dla obowiązującej powszechnie religii. Dlatego też podtrzymywali oni pogląd o spisku żydowskim wymierzonym w polską kulturę i tożsamość narodową. Zastanawiano się na przykład, jak można być Polakiem bez przyjęcia chrztu, choć nawet w sytuacji przechodzenia Żydów na chrześcijaństwo – wątpiono w bezinteresowność tego typu decyzji. Skutkiem tego typu przekonań było niechętne udzielanie chrztu Żydom.

Podsumowując kwestię stosunków polsko-żydowskich w dwudziestoleciu międzywojennym, można z pewnością powiedzieć, iż nie była to chlubna karta w historii narodu polskiego. Szalejący w Europie antysemityzm, czego najdobitniejszym przykładem były nazistowskie Niemcy, nie ominął naszego kraju, a społeczeństwo – poszukujące najprostszych recept na biedę i niepowodzenia – łatwo wpadało w sidła antysemickiej propagandy polskich działaczy politycznych i niektórych przedstawicieli Kościoła. Wolne od niej były tylko niektóre środowiska lewicowe, lecz okazały się one nazbyt słabe, aby wpłynąć na zmniejszenie się skali antysemickiej propagandy. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że do tej pory nie odrobiliśmy – jako naród – tej jakże ponurej lekcji. Antysemityzm w Polsce istnieje, choć Żydów jak na lekarstwo i prawie wszyscy zasymilowani. Dopatrujemy się ich wszędzie i niech tylko spróbuje ich tam nie być. Polacy wciąż nie potrafią krytycznie przyjrzeć się własnej historii, a wszelkie tego typu próby torpedowane są przez najbardziej zakompleksioną część społeczeństwa. Nie potrafimy zbudować dobrego obrazu siebie przy jednoczesnym pogodzeniu się z błędami naszych przodków, których poglądy i działania wciąż odbijają się echem w XXI w. Wciąż mamy w sobie za dużo Mickiewicza, a za mało Gombrowicza…

Michał Lipa